Aleksandra Makowska: Chcemy wrócić do Kalisza z awansem!

2017-03-08 13:30:00 Bartosz Moch

- Naszym celem jest pojechać do Krakowa, walczyć z całych sił, zagrać dobre spotkanie i wrócić do Kalisza z awansem do najlepszej czwórki I ligi – przed bardzo ważnym rewanżowym meczem pierwszej rundy fazy play-off w drugiej części spotkania „Przy kawie z siatkówką” mówi nam młoda zawodniczka MKS Calisii Kalisz, Aleksandra Makowska.

fot. Bartosz Moch
fot. Bartosz Moch

Zacznijmy od najważniejszego, czyli waszego niespodziewanego zwycięstwa w pierwszym meczu I rundy fazy play-off z Proximą Kraków 3:2. Świętowaliście piątkową wygraną czy na razie ze spokojem przygotowujecie się do rewanżu, który już za dwa dni w stolicy Małopolski?

Aleksandra Makowska: Na razie podchodzimy do tego spokojnie. Oczywiście cieszymy się z triumfu, zwłaszcza że nikt się tego nie spodziewał i nie byłyśmy faworytkami tego spotkania. Play-offy jednak rządzą się swoimi prawami. Już przed meczem wiedziałyśmy, że presja będzie po stronie krakowianek. Zawodniczki Proximy wyszły zdenerwowane na ten mecz i z jego upływem stały coraz bardziej pod ścianą. Wykorzystałyśmy atut własnej hali, błędy rywalek i odniosłyśmy sukces w postaci najważniejszego zwycięstwa w tym sezonie. Teraz jednak zapominamy o tym, co było i walczymy w Krakowie o awans do czwórki.

Co było decydującym czynnikiem, który spowodował, że pokonaliście drużynę, która dwa miesiące wcześniej rozbiła was w Kaliszu w trzech krótkich setach?

- Na pewno nasza gra obronna plus błędy rywalek. Wiedziałyśmy, że Proxima jest silna w ataku, więc musiałyśmy przeciwstawić się im w relacji blok-obrona oraz wysoką skutecznością na kontrze. W trakcie piątkowego meczu wygrywałyśmy też większość dłuższych wymian, co pozytywnie wpływało na nasze morale. Dziewczyny z Krakowa coraz bardziej się denerwowały, widziały, że nie mogą skończyć swojej pierwszej akcji.

Co po meczu powiedział trener Przybylski? Uspokajał, tonował nastroje?

- Trenerowi udzielił się raczej hurraoptymizm po zwycięstwie (śmiech). Ale to dobrze, bo wszyscy czekaliśmy na wygraną z renomowanym przeciwnikiem. Chciałyśmy pokazać, że stać nas na to, żeby wygrywać z najlepszymi. Teraz jednak emocje już opadły i koncentrujemy się na piątkowym rewanżu. Wiemy, że możemy osiągnąć coś, na co niewielu przed sezonem liczyło. Bo mało było osób, które twierdziły, że możemy być w półfinałach I ligi. Teraz jesteśmy tylko o jedno spotkanie, jedną wygraną od tego sukcesu.

Atutem piątkowego rewanżu będzie z pewnością fakt, że Proxima będzie pod jeszcze większą presją. Jeśli wygracie premierową partię postawicie rywalki pod ścianą.

- Musimy od pierwszych piłek być mocno skoncentrowane i spróbować tak, jak w Kaliszu, postawić nasze twarde warunki. Wejście w ten mecz będzie bardzo ważne, bo może ustawić całą rywalizację.

Z drugiej strony teraz krakowianki już na pewno was nie zlekceważą i podejdą do MKS Calisii tak samo, jakby walczyły z Wisłą Warszawa.

- Wydaje mi się, że wynik meczu w rundzie zasadniczej, który Proxima gładko wygrała 3:0 mógł uśpić jej czujność i spowodował, że rywalki przyjechały do Kalisza z myślą o łatwym zwycięstwie. Krakowianki zagrały o wiele słabiej przed kilkoma dniami, niż dwa miesiące temu. To była zupełnie inna drużyna. W piątek otrzymamy odpowiedź na pytanie, czy ostatni mecz był z ich strony wypadkiem przy pracy, czy może jednak dołują z formą i nie wytrzymują presji, jaka spadła na ten zespół przed decydującymi play-offami.

Jeżeli Proxima Kraków wygra w piątek 3:0 lub 3:1 awansuje dalej. W przypadku każdej waszej wygranej to MKS Calisia zwycięży w tej rywalizacji. Jeżeli natomiast padnie wynik 3:2 dla rywalek, wówczas zostanie rozegrany „złoty set”. Ten system rozgrywek, gdzie w przypadku remisu po dwóch spotkaniach, nie odbędzie się decydujące trzecie starcie, jest dla was korzystny?

- Myślę, że tak, bo po pierwsze dzięki temu gramy tylko raz na obcym terenie, a tak w hali przeciwnika mogłybyśmy się mierzyć z krakowiankami dwukrotnie. Po drugie musimy wszystko postawić na jedną kartę tego konkretnego dnia. Powiedzmy sobie szczerze, że sezon zbliża się ku końcowi i wszystkie jesteśmy już trochę zmęczone. Mniejsza ilość spotkań w rundzie play-off to dla nas atut, a nie problem. Naszym celem jest pojechać do Krakowa, walczyć z całych sił, zagrać dobre spotkanie i wrócić do Kalisza z awansem do najlepszej czwórki I ligi!

W zespole MKS Calisii jesteś bardzo uniwersalną siatkarką. Grasz na przyjęciu, ataku, czasami na środku siatki, łatając dziurę na tej pozycji w drużynie. Na której pozycji czujesz się najlepiej?

- Zdecydowanie chcę grać na którymś ze skrzydeł. Dobrze czuję się w przyjęciu, łatwiej atakuje mi się z lewego skrzydła, ale to nie znaczy, że nie mogłabym dalej rozwijać się jako atakująca. Na pewno środek to nie jest pozycja dla mnie. W pierwszej części sezonu zdarzało się, że trener ustawiał mnie na tej pozycji, bo nie miał kim grać. Ale na pewno nie mam predyspozycji do bycia środkową.

Jak widzisz swoją najbliższą przyszłość? Planujesz po maturze wyjechać z Kalisza do dużego miasta i tam obok studiów kontynuować swoją przygodę z siatkówką?

- Skłaniam się ku temu, żeby sprawdzić jak żyje się w większym mieście i spróbować tam dalej się rozwijać. Najbliżej mi do Wrocławia lub do Warszawy. Do Kalisza, jako do mojego rodzinnego miasta, zawsze mogę wrócić, a przynajmniej na okres studiów chciałabym spróbować czegoś nowego. Nad studiami zastanawiam się nad AWF-em lub psychologią sportu. Natomiast jeżeli chodzi o siatkówkę to w najbliższym czasie chciałabym być w zespole, w którym mam więcej możliwości regularnego grania. To jest dla mnie najważniejsze – wolę nawet występować w niższej lidze, ale być zawodniczką pierwszej szóstki. Ostatecznych decyzji dotyczących swojej przyszłości jeszcze jednak nie podjęłam.

Chcesz postawić zawodowo na siatkówkę?

- Czasem pojawia się myśl, żeby odpuścić, bo kariera sportowca to bardzo wymagający zawód, trudny do pogodzenia z życiem prywatnym, rodzinnym. Z drugiej strony siatkówka to moja pasja, obok jeździectwa i żużla, i nie chcę z niej rezygnować. Dlatego, póki co zamierzam dalej się rozwijać i zobaczymy co z tego wyjdzie, co przyniesie życie.

Młode zawodniczki z Twojego pokolenia mają się od kogo uczyć w drużynie MKS Calisii Kalisz. Jest Hanna Łukasiewicz, Marta Kuehn-Jarek, Marta Pytlarz, Ivana Isailović… same doświadczone siatkarki.

- To jest olbrzymi atut wspólnego trenowania i funkcjonowania w jednej drużynie dla nas, młodych dziewczyn. Hania to nasz kapitan, bardzo waleczny i ambitny charakter, który ciągnie nas w górę w trakcie meczów. Marta jest o wiele bardziej spokojna, często wyjaśnia dokładnie pewne rzeczy, pomaga, tłumaczy. Podobnie jak Marta Pytlarz czy Isi (Ivana Isailović – przyp. red.). Wszystkie starsze dziewczyny są bardzo pomocne i służą swoim doświadczeniem i wsparciem.

Rozmawiał: Bartosz Moch

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować