Panie Prezydencie - co Pan zrobił z naszym miastem? Pacholski ocenia Pęcherza.

2014-11-13 10:47:00 Elżbieta Magnuszewska

List otwarty z takim pytaniem skierował właśnie na ręce Prezydenta Kalisza Arkadiusz Pacholski – pisarz i aktywista miejski, w liście otwartym powstającym w związku z wyborami samorządowymi. Poniżej prezentujemy Państwu list w pełnym brzmieniu.

Jak udało się nam dowiedzieć, eseista, powieściopisarz i publicysta, prezes Stowarzyszenia „Kalisz Literacki” oraz wiceprezes Porozumienia Rowerzystów, Pieszych i Kierowców „Rowerem do Nowoczesności” dokonał w swoim liście niezwykle surowego bilansu dwunastoletnich rządów Janusza Pęcherza oraz popierających go ugrupowań – Samorządnego Kalisza, Wszystko dla Kalisza i Platformy Obywatelskiej.
– Chciałbym, aby lektura tego listu skłoniła kaliszan do zadania sobie kilku prostych i podstawowych pytań – mówi Arkadiusz Pacholski.
– Przede wszystkim, czy wolą prezydenta czy dziedzica, czy chcą Kalisza czy Kaliszewa, czy pragną nowoczesności czy zacofania?


CO PAN ZROBIŁ Z NASZYM MIASTEM?

List otwarty Arkadiusza Pacholskiego do Janusza Pęcherza


Szanowny Panie Prezydencie!

Głosowałem na Pana 12, a i jeszcze 8 lat temu, w przekonaniu, że zrealizuje Pan moje marzenie, podzielane, jak sądzę, z większością kaliszan. Zamarzyło mi się, by Kalisz stał się Pięknym Miastem Pięknych Ludzi. Pięknym, to znaczy takim, w którym wszystko to, co określa się mianem przestrzeni wspólnej – ulice, place, skwery, parki i wszelkie instytucje, jak również to, co widzimy wokół siebie, kiedy się na nich lub w nich znajdujemy – jest urządzone estetycznie, w sposób przyjemny dla oka, w oparciu o kryteria wypracowane przez sztuki plastyczne i architekturę.

Taka harmonia kształtów i kolorów nie jest wcale mało istotnym zbytkiem potrzebnym nielicznej garstce estetów. Jest ona nieodzownym warunkiem wewnętrznej harmonii odczuwanej przez w s z y s t k i c h mieszkańców – także przez tych, którzy nie zdają sobie z tego sprawy i którzy zapytani, czy piękno otoczenia jest im do czegokolwiek potrzebne, gotowi zapewniać, że absolutnie nie.

Wszystko to jest abecadłem dla psychologów i miejskich planistów. Wszystko to powiedziałby Panu Architekt-Plastyk miejski, gdyby nie to, że wbrew namowom kaliskich architektów i aktywistów miejskich odmawia Pan utworzenia w naszym ratuszu takiego stanowiska.

Marzy mi się również, żeby w tym Pięknym Mieście mieszkali Piękni Ludzie. Mianem tym określam osoby, które w drugim człowieku widzą bliźniego i współobywatela; takie, takie, które rozumieją, że nasze miasto należy w takim samym stopniu do nas wszystkich bez względu na to, jakie mamy wykształcenie, gdzie pracujemy, ile zarabiamy, co posiadamy i jakim pojazdem przemieszczamy się po mieście. Rzecz jasna, w każdym mieście znajdą się ludzie pragnący wejść na głowę innym, ale też obowiązkiem władz jest zorganizować przestrzeń wspólną w taki sposób i tak ustalić reguły współżycia w tej przestrzeni, aby tego typu egoistyczne ciągoty maksymalnie ograniczyć. Wieloletnie doświadczenia najnowocześniejszych miast zachodnich pokazują, że nie jest to wcale trudne.

Moje marzenie, niestety, pozostaje wciąż jedynie marzeniem, albowiem po 12 latach Pańskich rządów Kalisz jest miastem szpetnym. Elewacje kamienic i bloków w kilka lat po odmalowaniu na powrót są brudne od unoszących się w powietrzu spalin z ponad stu tysięcy rozjeżdżających nasze miasto samochodów. Spaliny nie tylko brudzą ściany budynków, ale i szybko niszczą tynki, narażając ich właścicieli na konieczność ciągłych kosztownych remontów.

Uliczne drzewa, będące jedną z największych i najprzyjemniejszych dla oka ozdób ulicy, w większości powycinano, a te nieliczne, które zostały, wbrew wszelkim regułom sztuki ogrodniczej przycina się często w taki sposób, że zamieniają się w żałosne kikuty.

Trawniki zostały okrojone do mizernych resztek lub całkowicie zlikwidowane, by porobić miejsca parkingowe. Zaparkowane na nich samochody nadają miastu wygląd jednego wielkiego składowiska złomu. Wśród tych aut jest także Pańskie, Panie Prezydencie, jak również auta Pana zastępców i doradców.

Budynki zaśmiecają szyldy wywieszone bez zgody Konserwatora Zabytków. Zaprojektowane przez nieprofesjonalnych wykonawców, nie pasują ani do otoczenia, ani do siebie nawzajem.

Coraz więcej reklam przesłania całe witryny. Jaskrawymi agresywnymi barwami kłują przechodniów w oczy.

W efekcie tworzy się nieznośna kakofonia, która skutecznie zamienia krajobraz miejski w wizualne wysypisko śmieci. Codziennie z okna swojego gabinetu spogląda Pan na to wysypisko. Nie przeszkadza ono Panu?

Nowe budynki także w większości są brzydkie lub w najlepszym razie nijakie. Zamiast zdobić przestrzeń wspólną, jeszcze bardziej ją oszpecają. Wzorcowym przykładem takiej marnej i sztampowej architektury są hala sportowa Arena i galeria Amber, gigantyczne koszmary w stylu magazynowo-hangarowym. Wiele z takich budynków kaliskie władze zbudowały same lub pozwoliły zbudować w punktach centralnych, gdzie powinny stanąć obiekty szczególnie piękne, architektoniczne wizytówki miasta.

Brak Pańskiej dbałości o piękno przestrzeni wspólnej doprowadził do estetycznej degradacji miasta na niewyobrażalną skalę i w efekcie do znacznego obniżenia poziomu życia kaliszan. Brzydota przestrzeni wspólnej kaleczy bowiem wyobraźnię mieszkańców, powoduje przykry duchowy dyskomfort i uczucie niezadowolenia.

Jako że brzydota ta rani mieszkańców miasta codziennie, jako że jej destrukcyjny wpływ trwa całymi latami, a niekiedy rozciąga się na całe życie, siłą rzeczy znacząco obniża ona jego jakość. Mieszkańcy Szpetnego Miasta mogą mieć krótkie chwile zadowolenia, ale nigdy nie będą żyć w harmonii z samymi sobą i ze swoim otoczeniem, nigdy nie będą naprawdę szczęśliwi. Nic więc dziwnego, że ci, którzy mogą, zwłaszcza młodzi, uciekają z takiego miasta gdzie pieprz rośnie.

Jednak aby przestrzeń wspólna była prawdziwie piękna, nie wystarczy jedynie dbałość o jej czysto zewnętrzną warstwę; trzeba też urządzić ją racjonalnie, kierując się zdobyczami nauki, doświadczeniami innych miast, twardymi danymi.

Nie można – i nie wolno! – przy jej urządzaniu kierować się osobistymi przesądami i subiektywnymi i nieprzemyślanymi sądami, mającymi źródło we własnej niewiedzy i mentalnych ograniczeniach. A już na pewno nie można bezwiednie ulegać czemuś tak niestabilnemu i nieracjonalnemu jak moda – na przykład szkodliwa moda na wykładanie wszystkiego czego się da kostką.

Foto 15

Tymczasem to właśnie za Pana rządów zniknęły z kaliskich ulic ostatnie chodniki z szerokich i wygodnych płyt. Z nieprzynoszącej Panu chluby konsekwencją zostały one zastąpione przez ohydną i przede wszystkim niewygodną betonową kostkę. Chodzenie po chodniku z takiej kostki to dla stóp i stawów jedna wielka udręka. Na dodatek chodniki z kostki bardzo szybko ulegają trwałym odkształceniom, dodatkowo utrudniającym życie pieszym.
A tych pieszych – gdyby Pan nie zauważył – jest tyle samo, co mieszkańców naszego miasta: 104 tysiące. 104 tysiące ludzi, których dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu skazuje Pan na stały dyskomfort. Dlaczego Pan to robi, Panie Prezydencie?

Nade wszystko jednak przestrzeń wspólna powinna być urządzona w zgodzie z zasadami demokracji, czyli z poszanowaniem równych praw wszystkich mieszkańców do tejże przestrzeni.

Z definicji nie jest piękną przestrzeń, w której usiąść może tylko ten, którego stać na kawę w kawiarnianym ogródku, a ten, którego na nią nie stać, na próżno rozgląda się za ławką – ewentualnie zamiast ławki z prawdziwego zdarzenia, czyli posiadającej wygodne oparcie, dostaje siedzisko bez oparcia. A tak właśnie jest pod ratuszem, w samym sercu naszego miasta. Nie ma na nim miejscu dla ludzi niezamożnych, dla bezrobotnych i emerytów. Nie mogą tu przyjść, by posiedzieć sobie na słońcu, poczytać książkę lub gazetę. Od lat patrzy Pan na to wszystko z okna swojego gabinetu i nie reaguje. Czyżby akceptował Pan tę oczywistą niesprawiedliwość?

A skoro mowa o rażących różnicach w traktowaniu różnych grup mieszkańców, niech Pan teraz raczy spojrzeć na kolejną fotografię. Pokazuje ona, jak podzielił Pan przestrzeń kaliskich ulic między poszczególne grupy uczestników ruchu drogowego.

Kierowca dostał od Pana wszystko, to znaczy jezdnię, miejsca parkingowe i chodnik, pieszy musi się zadowolić resztką dziurawego chodnika niezastawioną przez auta, rowerzysta nie ma zaś nic.

Zatrzymajmy się dłużej przy tym zagadnieniu, jako że sposób, w jaki obywatele przemieszczają się po mieście, ma dalekosiężne skutki dla budżetu oraz rozwoju miasta. Wynika to z olbrzymich kosztów budowy i utrzymania infrastruktury uliczno-drogowej. Wybór takiego sposobu, który stale pochłania koszta najwyższe, drenuje budżet i uniemożliwia inwestowanie w innych niezmiernie ważnych obszarach życia społecznego – w szkolnictwie, kulturze, opiece zdrowotnej, pomocy społecznej. W konsekwencji miasto zamiast się rozwijać, pogrąża się w gospodarczym i społecznym marazmie. Zamiast żyć pełnią życia – wegetuje.

Zły wybór modelu transportu wywiera też decydujący wpływ na poziom życia jego mieszkańców. Jeśli codzienne podróżowanie po mieście zmienia się w piekiełko, jakość życia ulega drastycznemu obniżeniu. Jak jakość tych rowerzystów, którzy z braku dróg rowerowych, muszą jeździć po chodnikach, ryzykując mandat i narażając na dyskomfort siebie i setki mijanych po drodze pieszych.

Powiedzmy to wprost: takim skrajnie niewydolnym modelem transportu jest ten, który głównym wehikułem do poruszania się po mieście czyni prywatne auto osobowe. Dlatego Europa Zachodnia podjęła decyzję o zastąpieniu go modelem nowoczesnym, zgodnie z którym mieszkańcy miast mają jeździć po nich przede wszystkim komunikacją publiczną lub na rowerze, a auta używać w wyjątkowych przypadkach. Wprowadzenie takiego modelu coraz mocniej wymusza Unia Europejska.

Kiedy w roku 2002 został Pan wybrany na prezydenta Kalisza współczynnik usamochodowienia naszego miasta wynosił 321 prywatnych aut osobowych na 1000 mieszkańców. Jak wskazują doświadczenia miast Europy Zachodniej właśnie taka liczba samochodów jest dla organizmu miejskiego w miarę zdrowa i takim współczynnikiem usamochodowienia szczycą się dziś miasta Holandii i Danii, od lat zwyciężające w rankingach wysokiej jakości życia. Przy takiej liczbie samochodów infrastruktura drogowa jest niszczona znacznie wolniej, więc i rzadziej wymaga remontów, w związku z czym pochłania znacznie mniej pieniędzy niż w Polsce. Pieniądze te można przeznaczyć na inne nie mniej ważne potrzeby lokalnej społeczności.

Niestety, w ciągu dwunastu lat Pańskich rządów konsekwentnie szedł Pan pod prąd nowoczesności oraz unijnych zaleceń i uparcie rozwijał Pan anachroniczny model transportu. W rezultacie doprowadził Pan do monstrualnego przyrostu liczby aut osobowych. Według danych z grudnia roku 2013 jest ich dziś w Kaliszu 931 na 1000 mieszkańców! Ta różnica – między 300 aut na 1000 mieszkańców w Kopenhadze i Berlinie oraz 350 w Amsterdamie a 931 aut na 1000 mieszkańców w Kaliszu – to o b i e k t y w n a s k a l a z a c o f a n i a naszego miasta. Zacofania, które wciąż się powiększa. Zacofania, za które Pan jest odpowiedzialny.

Skoro w Kaliszu jest tak absurdalnie wielka liczba aut, nic dziwnego, że najzwyklej w świecie nie mieszczą się w nim one – ani kiedy jadą (stąd coraz częstsze korki), ani wtedy, kiedy stoją (stąd wieczny głód miejsc parkingowych). I n i g d y nie da się przy tej liczbie aut tak zorganizować ruchu, by jeździło się lepiej i by wszędzie czekała na kierowców dostateczna liczba miejsc do parkowania. Jest to po prostu n i e m o ż l i w e.
Może się Pan o tym przekonać, przyjrzawszy się poniższej fotografii, zrobionej w Munster podczas słynnych badań nad wykorzystaniem równych środków transportu, przeprowadzonych przez tamtejszy samorząd w roku… 1991! Na każdym z trzech zdjęć widzi Pan 60 mieszkańców, którzy do centrum miasta przyjechali kolejno w swoich autach, autobusem i na rowerach. Wnioski niechaj wyciągnie Pan sam.

Lecz najbardziej szokujące jest to, że choć zaprowadzony przez Pana anachroniczny model transportu już dawno temu okazał wszystkie swoje wady, choć czyni Kalisz pośmiewiskiem całej Polski i europejskim kuriozum, nie ma Pan najmniejszej ochoty się z nim rozstawać, o czym świadczą dobitnie Pańskie wypowiedzi po tym, jak w ramach Budżetu Obywatelskiego najwięcej kaliszan – aż 6 tysięcy – opowiedziało się za budową ścieżek rowerowych zaczynających się „od centrum miasta”. Komentując ten fakt na konferencji prasowej, zadrwił Pan cynicznie z mieszkańców naszego miasta, twierdząc, że centrum zaczyna się… na obrzeżach. Żeby tak zlekceważyć obywateli, trzeba już nie tylko wyjątkowego tupetu; trzeba – daruje Pan szczerość – bezczelności.

Popisał się Pan nią także wówczas, gdy oświadczył Pan, że kaliszanie nie są gotowi na ścieżki rowerowe w centrum miasta. Nie dysponuje Pan przecież żadnymi danymi, żadnymi ankietami czy choćby sondażami, które dawałaby Panu prawo do głoszenia takiej tezy. Jest to tylko i wyłącznie Pańska gołosłowna opinia – nic więcej. Wydaje mi się, że światłemu i odpowiedzialnemu prezydentowi miasta nie wypada wypowiadać się i decydować w tak ważnej sprawie, opierając się jedynie na subiektywnym sądzie.

W przeciwieństwie do Pana my dysponujemy twardymi danymi, świadczącymi, że nie ma Pan racji. W czerwcu 360 rowerzystów – kobiet i mężczyzn w różnym wieku i z różnych warstw społecznych – wypełniło naszą ankietę. Nie opracowaliśmy jeszcze jej wyników, ale surowe dane też dużo mówią. Okazało się, że w gospodarstwach domowych zankietowanych osób znajduje się 377 aut i 952 rowery (nie licząc rowerków dziecinnych). 154 osoby zadeklarowały, że jeżdżą na rowerze również w niepogodę, 98 – że czynią to również w zimie. 207 osób traktuje rower jako środek transportu miejskiego. Wszyscy ankietowani – 360 osób – opowiedzieli się za zbudowaniem na terenie całego miasta sieci ścieżek rowerowych, przy czym 350 osób zapewniło, że mają świadomość, że aby to zrobić, trzeba będzie zwęzić jezdnie lub zlikwidować część miejsc parkingowych. Wszyscy też zadeklarowali, że po zbudowaniu takich ścieżek będą jeździć na rowerze znacznie częściej niż obecnie.

Tak naprawdę to Pan, Janusz Pęcherz, nie dojrzał do dróg rowerowych w centrum miasta – Pan, Pańscy zastępcy i doradcy.
Z innej Pańskiej bulwersującej wypowiedzi – dla „Expressu Kaliskiego – wynika jasno, że nie traktuje Pan wszystkich obywateli równo. Oto ta wypowiedź:
„Na tę chwilę społeczeństwo nie jest przygotowane na ścieżki rowerowe na przykład na Górnośląskiej, choćby ze względu na liczbę samochodów parkujących przy tamtejszych posesjach. Nie wykluczamy, że kiedyś te ścieżki tam powstaną. Obawiam się jednak, że dziś, gdyby spytać kaliskich kierowców czy na Górnośląskiej powinny powstać ścieżki rowerowe kosztem jezdni, większość opowiedziałaby się przeciw takiemu pomysłowi.”

Foto 30

W pierwszym zdaniu powyższej wypowiedzi znów mamy do czynienia z bezwstydną i obraźliwą insynuacją: jak wynika z głosowania nad Budżetem Obywatelskim i z naszej ankiety w Kaliszu nie brak obywateli, którzy nie tylko są gotowi na ścieżki rowerowe w całym mieście, zatem i na Górnośląskiej, ale znacznie więcej – głośno domagają się takich ścieżek. Oni także, Drogi Panie, są częścią społeczeństwa.

Obraźliwe jest również Pańskie przypuszczenie, że wszyscy kaliscy kierowcy „opowiedzieliby się przeciw takiemu pomysłowi”. Wiem, że są w naszym mieście właściciele aut, którzy nie chcą nawet słuchać racjonalnych i naukowych argumentów za utworzeniem dróg rowerowych w całym śródmieściu. Jestem jednak pewien, że i tych ludzi ciężko krzywdzi Pan swoją wypowiedzią, bo sugeruje Pan, że wszyscy jak jeden mąż nie są zdolni do przełamania swoich mentalnych nawyków i zmiany zdania. Poza tym, jak dowodzi nasza ankieta, szybko przybywa kaliszan, którzy mają i auto, i rower, są zarówno kierowcami, jak i rowerzystami, nie traktują auta jako pojazdu na każdą okazję, i którzy głośno deklarują, że chcą jeździć po mieście również rowerem. Czy mają któregoś dnia wjechać do Pana gabinetu, żeby raczył ich Pan dostrzec?

Tym, co najbardziej bulwersuje w przytoczonej Pańskiej wypowiedzi, są jednak słowa: „gdyby spytać kaliskich kierowców…” Słowa te obnażają Pański już nie tylko lekceważący, ale jawnie pogardliwy stosunek do znacznej części kaliszan. Bo niby z jakiej to racji, Szanowny Panie, chce Pan pytać o to tylko kierowców? Dlaczego nie zapyta Pan o to również rowerzystów i pieszych? Czy oni są gorsi? Czy są pariasami ruchu drogowego? Obywatelami drugiej kategorii? Jakim prawem ośmiela się Pan dzielić mieszkańców naszego miasta na tych, których opinia i potrzeby są dla Pana ważne, i na tych, których zdanie i oczekiwania z góry uznaje Pan za nieistotne? Słyszy Pan? Jakim prawem? No, jakim?!

Nie ma Pan takiego prawa! I nie wolno Panu tego robić! W każdym razie dopóki wciąż jesteśmy obywatelami, nie poddanymi, i dopóki Pan jest tylko prezydentem naszego miasta, a nie jego dziedzicem.
Za te wszystkie skandaliczne i obraźliwe wypowiedzi powinien Pan jak najszybciej przeprosić.

Pora spytać o powody, dla których przez cały okres pełnienia funkcji prezydenta prowadził Pan tak nieracjonalną, nieekonomiczną i niedemokratyczną politykę. Oto one w telegraficznym skrócie:
1. Brak elementarnej wiedzy, co to jest nowoczesne miasto i jakich narzędzi trzeba użyć, żeby takie miasto stworzyć.
2. Utrwalone własne nawyki myślowe.
3. Brak elementarnej empatii w stosunku do osób spoza Pana własnej klasy społecznej.
4. Niezrozumienie czym jest prawdziwa demokracja.
5. Egoizm i prywatne ambicje realizowane kosztem interesu lokalnej społeczności.

Zreasumujmy: Rządził Pan Kaliszem w czasach największej dla tego miasta szansy w całej jego historii. Dzięki pomocy Unii Europejskiej dysponował Pan funduszami, o których nie mógł marzyć żaden Pański poprzednik, i których nie otrzymają już Pańscy następcy, gdyż pomoc ta kończy się w roku 2020. Zmarnował Pan tę szansę i zmarnotrawił Pan większą część tych funduszy. Kalisz mógł dziś być w miarę nowoczesnym miastem, pięknym i wygodnym, a jest brzydkim i zapyziałym grajdołem, z którym ciężko się identyfikować. Mógł być prawdziwym domem dla wszystkich jego mieszkańców, a został oddany na własność nielicznym. I na dobrą sprawę nie jest już wcale miastem, lecz jednym wielkim parkingiem.
To Pańskie dzieło, Panie Prezydencie.

Nie wątpię, że niniejszym listem i zawartymi w nim oskarżeniami poczuje się Pan ciężko urażony. Zaręczam Panu, że nie było to moim celem. Prawdę mówiąc, czuję się mocno zażenowany tym, że muszę do prezydenta mojego miasta pisać w podobnym tonie. Ale sam jest Pan sobie winien – trzeba było prowadzić inną politykę. W każdym razie, skoro już taki list napisałem, szczerze życzę Panu i Pańskim współpracownikom, by podziałał on na Was jak nieprzyjemnie lodowaty, ale zbawiennie otrzeźwiający prysznic. Niechaj wreszcie do Was dotrze, że im dłużej będziecie stawiać opór Nowoczesności, tym sromotniejszą i spektakularniejszą poniesiecie porażkę.

Nie można wygrać z Duchem Epoki.

Z ukłonami Arkadiusz Pacholski,

pisarz i publicysta, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Polskiego PEN Clubu, prezes Stowarzyszenia „Kalisz Literacki”, wiceprezes Porozumienia Rowerzystów, Pieszych i Kierowców „Rowerem do Nowoczesności”.

P.S. Zwracam się do wszystkich czytelników niniejszego listu z prośbą, aby rozesłali link do niego (można go pobrać między innymi z portalu Calisia.pl) do wszystkich znanych sobie mieszkańców naszego miasta. Udzielam wszystkim portalom i gazetom internetowym pozwolenia na jego zamieszczenie, a tradycyjnym gazetom prawo do przedrukowania go – wszakże wyłącznie pod warunkiem zachowania integralności tekstu i wszystkich ilustracji.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować