Po drugiej stronie nawy głównej – wywiad z Krzysztofem Niegowskim, organistą kaliskiej katedry

2018-02-20 08:20:00 Krzysztof Łużyński

Dla osób uczestniczących we mszy, ołtarz główny jest miejscem, na którym należy się skupić. To jednak zza pleców dochodzi najczęściej śpiew i dźwięk organów – nieodłączna część nabożeństwa. O szczegółach i specyfice zawodu organisty rozmawiamy z Krzysztofem Niegowskim, organistą w kościele Św. Mikołaja.

fot. Krzysztof Łużyński
fot. Krzysztof Łużyński

Krzysztof Łużyński: Jak to się stało, że został pan organistą?

Krzysztof Niegowski: Nigdy nie myślałem o tym żeby zostać organistą, nie wyobrażałem sobie tego, ale uczyłem się gry na fortepianie. To było na stopniu pierwszym w szkole muzycznej. Na stopień drugi poszedłem na organy ze względu na to, że podobała mi się barwa dźwięku, brzmienie instrumentu. Podobały mi się też same gabaryty organów, ich wielkość – można było się poczuć jak w kokpicie samolotu. Później, gdy już zacząłem na nich grać, to z tego też względu, że organistów jest ogólnie mało. Była taka potrzeba w ramach tego zawodu, więc znajoma siostra Nazaretanka zapytała mnie czy nie chciałbym grać w Skalmierzycach, gdyż tam brakowało takiej osoby. Początkowo pojechałem tam aby tylko zobaczyć, co z tego wyjdzie, a teraz zostałem tak już 10 lat.

KŁ: Czy, poza posadą organisty w kaliskiej katedrze, pracuje pan gdzieś jeszcze?

KN: Pracuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu jako wykładowca. Jestem dyrektorem studium organistowskiego, ale ciężko nazwać to pracą. Ma to charakter bardziej nadzorczy. Prowadzę tam również chór. Trochę również komponuję – obecnie wysłałem utwór na jeden z konkursów. Wszystko czym się zajmuje jest związane z muzyką.

KŁ: Czy zdarzały się w trakcie pracy jakieś niecodzienne sytuacje?

KN: Tak, zdarzały się i wciąż zdarzają, bo to praca ta jest czasem bardzo zaskakująca. Miałem dwa takie konkretne zdarzenia. Któregoś razu przyszedł do mnie znajomy w trakcie mszy. Wiedziałem, że on ładnie śpiewa, gra, orientuje się w liturgii, więc zaproponowałem mu aby zaśpiewał psalm. On jednak tak się zestresował, że właściwie pomylił wszystko – melodie, słowa. Zgubił się zupełnie i nie wiedział co zrobić. Wtedy ksiądz proboszcz wstał i zapytał: Panie organisto co tam się dzieje?!. Liturgia to nie jest śmiech, więc poczułem się wtedy bardzo głupio.

Drugą taką sytuacją jest zdarzenie z czasu, gdy byłem po studniówce lub po jakiejś innej imprezie i w trakcie mszy, kazania usiadłem i zasnąłem. Później słyszałem jakby przez sen chóralne śpiewy, obudziłem się, wstałem i zorientowałem się gdzie jestem. Mogłem dalej kontynuować swoją grę, ale po mszy proboszcz pytał co się wtedy wydarzyło. Myślał, że organy się popsuły, ale szczerze przyznałem się – przysnąłem.

KŁ: Chciał pan kiedyś zmienić pracę, zrezygnować z bycia organistą?
KN: Były takie momenty. W życiu bywają różne sytuacje i nie można nigdy powiedzieć, że jak się wybierze jedną drogę, to do końca będzie się przy niej trwać. Granie na organach to jest zawód bardzo nobilitujący, spotyka się z szacunkiem, ustatkowaniem. To pociąga za sobą również konsekwencje w postaci ciągłej dyspozycyjności – rannych czy wieczornych mszy, pogrzebów itd. Dodatkowo wiąże się to zmniejszą ilością czasu dla rodzin np. w niedziele – chciałoby się wyjść na spacer czy gdzieś pójść, poświęcić czas, a tutaj tak nie można. Wtedy przychodzą chwile, że człowiek chciałby coś innego robić.

KŁ: Pamięta pan swój pierwszy raz przy organach? Był stres?

KN: Przed grą na organach grałem na Rogatce w Kaliszu w zespole muzycznym Scholaris. Tam akompaniowałem, grałem podkłady, więc ksiądz proboszcz zaproponował abym grał też do części stałych. Zapisywałem sobie to jednak nie nutami, ale akordami które grałem. To jednak było niebezpieczne i przekonałem się wtedy jak to może wypaść. Grając zapisane akordy nie byłem w stanie zagrać tego poprawnie, nie wiedziałem na jaką melodię mam zaśpiewać, a tych melodii jest kilka. Ksiądz musiał recytować sam „Święty, święty…”. Byłem wtedy bardzo zawstydzony i takie były początki. Człowiek uczy się na błędach.

KŁ: Jakiej muzyki słucha pan po pracy?

KN: Słucham bardzo różnej muzyki – zarówno rozrywkowej jak i sakralnej. Lubię ją i jeżeli muzyka jest dobra to myślę, że warto jej słuchać, poświęcić swój czas. Często poświęcam czas muzyce chóralnej czy organowej, ale także i muzyce dawnej. Tu warto powiedzieć o Schola Cantorum – w trakcie wydarzeń będę też słuchał tego typu muzyki.

KŁ: Już nie długo wspomniane wydarzenie jakim jest Schola Cantorum, z którym jest pan związany. Uważa pan, że muzyka dawna może się jakoś przebić do dzisiejszego świata nowych technologii, szybkości, Internetu?

KN: Muzyka dawna ma ten atut, że wszyscy ją rozumieją, podoba się. Może nie jest bardzo skomplikowana, ale za to dobrze przemawia. Dzieje się tak ze względu na wykonanie, ale także i na słuchanie. Jest ładna, prosta i każdy może ją zagrać. Muzyka współczesna to pewnego rodzaju ślepy zaułek i chyba próbuje się z niego wydostać przez cofnięcie się w kierunku muzyki romantycznej czy właśnie muzyki dawnej.

KŁ: Czy ma pan jakieś porady, sugestie dla osób, które chciałyby być organistami?

KN: Jako, że jestem dyrektorem studium, to widzę różne osoby, które chcą zostać organistami i iść w tym kierunku. Rada dla wszystkich jest taka, że trzeba być systematycznym – jeśli człowiek czegoś chce to może to osiągnąć. Zdarzało się, przyjmując do studium jakąś osobę, że zaznaczaliśmy – to jest próba na pół roku, bo predyspozycje były średnie. Często jednak poprzez swoją pracę, osoby te rozwijały się i prześcigały tych z lepszymi predyspozycjami. Ważne są chęci, zaangażowanie i przede wszystkim praca. Jest to praca wiążąca się z dużym szacunkiem – w wielu parafiach organista jest drugą osobą w parafii po księdzu. Nie jest to być może zawód trudny, ale duży nacisk kładzie się na dyspozycyjność – szczególnie w niedziele i święta.

KŁ: Dziękuję za rozmowę.

KN: Dziękuję.

Przypomnijmy, że Schola Cantorum, czyli kaliskie spotkania z muzyką dawną potrwają od 21 do 24 lutego. Koncert inauguracyjny już w tę środę o 19.30 w Sanktuarium św. Józefa. Wstęp na wszystkie koncerty jest bezpłatny, a dokładny plan imprezy można znaleźć pod adresem www.scholacantorum.kalisz.pl.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować