Popłyń w rejs.... morski!

2015-05-06 08:09:00 Piotr Lewandowski

Czy do tego, żeby popłynąć w rejs morski trzeba być żeglarzem? Czy trzeba mieć jakieś uprawnienia? Czy pływa się w nocy? Co ze sztormami? I co z tą osławioną chorobą morską? O tym postara się opowiedzieć kpt. Piotr Lewandowski z kaliskiej Szkoły Żeglarstwa MORKA (www.morka.pl)

Zrobiłem dzisiaj “rachunek sumienia”. Wziąłem do ręki swoją Książeczkę Żeglarską, czyli taki dokument w którym wpisuję swoje rejsy morskie, wyszło, że mam ich już na koncie dokładnie 153. Rejsy były najróżniejsze, na dużych i na małych jachtach, po Bałtyku, Morzu Północnym, Atlantyku, Śródziemnym i wielu innych morzach.
Rejsy prowadziłem z najróżniejszymi załogami. Od rejsów szkoleniowych – z przyszłymi żeglarzami, poprzez rejsy turystyczne – z rodzinami, chcącymi odpocząć na morzu, z załogami niepełnosprawnymi oraz z różnymi firmami (tzw. imprezy integracyjne – jedna z ciekawszych, to impreza integracyjna dla… pracowników zakładów pogrzebowych :) ).
Natomiast zawsze pojawiają się takie same pytania od przyszłych uczestników rejsu. Postaram się troszkę przybliżyć Wam temat rejsów morskich.

Czy trzeba mieć uprawnienia, doświadczenie żeglarskie, żeby wziąć udział w rejsie morskim?
Nie – nie trzeba. Od posiadania uprawnień, umiejętności i doświadczenia jest kapitan. On też kiedyś nie miał umiejętności i też kiedyś miał swój pierwszy raz w morzu. To tak jakby od pasażerów autobusu wymagać posiadania prawa jazdy :) Oczywiście inaczej się pływa z całkowicie “zieloną” załogą, a inaczej z doświadczoną. Według mnie wystarczą dobre chęci. Różnica pomiędzy pasażerem autobusu, a uczestnikiem rejsu morskiego jest taka, że wchodząc na pokład jachtu stajemy się załogą i uczestniczymy we wszystkich pracach związanych z rejsem: manewrach portowych, stawianiu żagli, nawigacji, sterowaniu (tak,tak, pod okiem kapitana można legalnie prowadzić jacht nie mając uprawnień) i wielu innych czynnościach. Zadaniem kapitana jest pokazać co i jak się robi i czuwać nad bezpieczeństwem jachtu i jego załogi.

Czy pływa się w nocy?
Przeważnie uczestnicy rejsów szkoleniowych bardzo chcą pływać w nocy, bo dla nich jest to nauka. Natomiast pozostali podchodzą do pływania nocnego z obawą. Jednym z zabawniejszych pytań jest to, czy nie można by po prostu na noc rzucić kotwicy? Cóż, jeśli płyniemy przez Bałtyk, nie da się uniknąć pływania w nocy, ze względu na odległości (jacht żaglowy porusza się przeciętnie z prędkością 5 węzłów, to jest niecałe 10 km/h). Na środku Bałtyku ciężko jest rzucić kotwice – ze względu na głębokości – po prostu nie dosięgnęła by dna.
Oczywiście staramy się unikać pływania w nocy, ale wcale nie jest ono takie straszne. Statki są oświetlone, znaki nawigacyjne, latarnie morskie zaczynają świecić. W wielu przypadkach żegluga nocą jest dla kapitana łatwiejsza niż w dzień. Jest nawet takie powiedzenie: “Jak się ściemni, to się rozjaśni”.

A co jak złapie nas sztorm?
Jedną z podstawowych umiejętności kapitana, poza nawigacją jest umiejętność analizowania prognoz pogody. Na dzień dzisiejszy mamy bardzo dobre prognozy pogody i gwarantuję, że jestem w stanie przeszkolić każdego chętnego, w ciągu jednego dnia, tak że będzie bez problemu mógł przewidzieć co go może w najbliższych dniach spotkać.
Z prognozą pogody jest tak, że im dalej wybiega w przyszłość tym jest mniej dokładna. Ale na najbliższe 3 dni przeważnie się sprawdza. Na małych morzach, tak jak Bałtyk, Śródziemne, czy Morze Północne, bez problemu możemy w ciągu tych 3 dni zawinąć do jakiegoś portu i przeczekać złą pogodę. Dobry kapitan sztormy spędza w porcie.

A co z chorobą morską?
Cóż – jest to po prostu choroba lokomocyjna. Jedni ją mają inni nie. Jest można powiedzieć nieodłącznym “folklorem” większości rejsów morskich. Wymiotowanie za burtę nie jest żadną ujmą na honorze, naturalna to rzecz. Najważniejsze to nie załamywać się i nie poddawać. Mamy kilka sprawdzonych metod na chorobę morską, jedną z najlepszych to jest się czymś zająć, sterowaniem, robieniem zdjęć itp. Mnie też od czasu do czasu łapie choroba morska, zwłaszcza po dłuższej przerwie w pływaniu. Ale choroba morska mija. U jednego człowieka po kilku godzinach, u innego po dniu, dwóch. Złośliwi twierdzą, że fale na morzu są po to, żeby byle kto po nim nie pływał!

Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do morskiej żeglarskiej przygody! Na wszelkie pytania, chętnie w miarę czasu odpowiem w komentarzach.
Pozdrawiam i do zobaczenia na wodzie

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować