Przy kawie z siatkówką… poznajcie Maję Łysiak! cz. II

2017-01-31 08:00:00 Bartosz Moch

- Na 90% będę wyjeżdżać na studia z Kalisza. Marzę o studiach na AWF-ie we Wrocławiu lub w Warszawie. Dodatkowo chciałabym w tym nowym dla mnie mieście grać w siatkówkę, przynajmniej w Młodej Lidze lub w zespole, w którym mogłabym się ogrywać i rozwijać swoje umiejętności – o swoich planach w drugiej części spotkania przy kawie mówi nam Maja Łysiak, przyjmująca MKS Calisii Kalisz.

fot. Bartosz Moch
fot. Bartosz Moch

Maja Łysiak to przedstawicielka najmłodszego pokolenia w drużynie MKS Calisii Kalisz. Czym dla tegorocznej maturzystki są występy w I lidze kobiet?

Maja Łysiak (przyjmująca MKS Calisii Kalisz): Przede wszystkim jest to dla mnie czas zbierania doświadczenia. Cieszę się z każdej okazji, gdy mogę pojawić się na boisku i poprawiać swoje umiejętności. Dodatkowo bardzo dużo dają mi treningi ze starszymi koleżankami, od których mogę się wiele nauczyć.

Kogo najczęściej „podglądasz” na treningu?

- Nie da się ukryć, że jako przyjmująca w pierwszej kolejności obserwuję, jak grają i zachowują się podstawowe zawodniczki na tej pozycji w drużynie, czyli: Hanna Łukasiewicz i Sylwia Grobys. Dziewczyny same udzielają nam niezbędnych rad, przede wszystkim dotyczących techniki. Podpowiadają też, jak się ustawiać i czytać grę przeciwnika.

Wydaje się, że I liga w wieku 18, 19 lat to już całkiem spore osiągnięcie i powód do radości. Ale przed sezonem, gdy nagle okazało się, że zamiast w drugiej lidze zagracie jednak na zapleczu ekstraklasy, pewnie miałaś pewne obawy.

- Przede wszystkim bałam się, że na wyższym poziomie rozgrywek będę miała bardzo mało okazji do gry i moja obecność w drużynie ograniczy się do roli głębokiej rezerwy. Jednak na początku sezonu z powodu kontuzji innych dziewczyn miałam okazję więcej grać i to był dla mnie bardzo bogaty w doświadczenia okres. Wiadomo, że jak dowiedziałyśmy się o tym, że jednak zagramy w pierwszej, a nie w drugiej lidze to był to szok szczególnie dla młodszych zawodniczek, które są dopiero na początku swojej siatkarskiej drogi. Ale teraz patrzę na to pozytywnie, bo chyba całkiem nieźle udało nam się zaaklimatyzować na wyższym szczeblu rozgrywek.

Z jednej strony szkoła i klasa maturalna, z drugiej treningi, klub, wyjazdy na mecze w weekendy… Jak to wszystko pogodzić?

- To jest najtrudniejsze, bo zazwyczaj od 8 do 18:30 jesteśmy w szkole. A oprócz lekcji i treningów w klubie musimy jeszcze uczyć się w domu, przygotowywać się na sprawdziany czy testy. Tego czasu jest mało i nie jesteśmy w stanie podporządkować wszystkiego przygotowaniom do określonych meczów, tak jak niektóre z dziewczyn. Codziennie mamy dwa treningi, czasem nawet trzy, do tego dochodzą jeszcze wyjazdy na ligowe potyczki. Na razie zabieramy do busa książki i w trakcie podróży po prostu się uczymy, wykorzystując jakiekolwiek wolne chwile na nadrobienie zaległości (śmiech). Mamy też duże wsparcie od nauczycieli.

Za kilka miesięcy matura, a co potem?

- Na 90% będę wyjeżdżać na studia z Kalisza. Marzę o studiach na AWF-ie we Wrocławiu lub w Warszawie. Dodatkowo chciałabym w tym nowym dla mnie mieście grać w siatkówkę, przynajmniej w Młodej Lidze lub w zespole, w którym mogłabym się ogrywać i rozwijać swoje umiejętności. Zawsze też zostaje możliwość rozgrywek akademickich. Chcę łączyć studia z ciągłym rozwojem siatkarskim i przede wszystkim mieć jak najwięcej możliwości gry.

Czyli w przyszłym sezonie Mai Łysiak nie zobaczymy w koszulce MKS Calisii?

- Prawdopodobnie nie, bo zbliża się okres w moim życiu, gdy na studiach chciałabym spróbować czegoś nowego i zmienić otoczenie. Ale nie wykluczam, że kiedyś w przyszłości wrócę do Calisii. Zobaczymy, co pokaże życie.

A jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?

- Trochę przypadkowo, bo jako dziecko bardzo dobrze pływałam, ale jakoś tak wyszło, że od drugiej klasy podstawówki zaczęłam grać w siatkówkę i przy niej zostałam. Mam też siatkarskie tradycje w rodzinie, bo mój dziadek, Zbigniew Szczot grał zawodowo w Kaliszu.

Napisałaś w naszej ankiecie, że twoją siatkarską idolką jest dobrze znana kaliskim kibicom Anna Werblińska. Skąd ten wybór?

- Gdy mój tata pracował na Arenie, byłam kiedyś na treningu ówczesnej drużyny Winiar Kalisz. Podawałam dziewczynom piłki i w pewnym momencie właśnie Ania popatrzyła na mnie i powiedziała „Ty to byś się nadawała na siatkarkę”. Było to dla mnie bardzo miłe i wówczas polubiłam Anię i zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, jak gra. Podziwiam jej dynamikę, siłę i technikę. Jest dla mnie idolką i znakomitą siatkarką, moim zdaniem najlepszą w Polsce. Dodatkowo z siatkarzy najbardziej lubię Ervina N’Gapetha, Bartosza Kurka i Mariusza Wlazłego.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować