„Rewizor” – recenzja

2014-09-24 07:47:00 Redakcja Calisia.pl

„Rewizor” wyreżyserowany w kaliskim teatrze przez Norberta Rakowskiego budzi mieszane – w dosłownym znaczeniu tego słowa – uczucia.

W przeciwieństwie jego bardzo dobrego „Napisu” i w sumie dobrej „Plotki” trudno powiedzieć, czy „Rewizora” Gogola zapisać po stronie plusów czy minusów w dorobku reżysera.

Po wczorajszym przedstawieniu z teatru wychodziłem z pewnym uczuciem niedosytu, w przekonaniu, że pewne rzeczy mogły być rozwiązane inaczej, że przedstawienie mogło być lepsze. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że wieczór by nieudany, liczba plusów spektaklu jest znacząca.

Co więc mi się podobało?
Przede wszystkim scenografia, starannie przemyślana i bardzo dobrze zrealizowana przez Janusza Mazurczaka: od celowo nieestetycznie urządzonego zaplecza lokalu gastronomicznego, w którym rozgrywa się początek sztuki, przez przedzielony na pół, składający się z pokoju i łazienki, apartament w hotelu (rozwiązanie znakomite, jestem tu pełen podziwu dla scenografa), po mieszkanie Horodniczego, którego jedynym elementem dekoracyjnym są, znowu świadomie, przytłaczające je kiczowate tapety.

Reszta oprawy spektaklu też jest bardzo dobra – mam na myśli kostiumy aktorów (zarówno grających lokalną elitę jak i prowincjonalnych szaraczków gnębionych przez miejscowych notabli) jak i muzykę, dyskretnie, lecz wyraziście komentującą akcję.

Również do gry aktorów w zasadzie nie mam zastrzeżeń. Na szczególne wyróżnienie zasługują Lech Wierzbowski grający Horodniczego i Agnieszka Dzięcielska w roli jego żony, widzowie zapamiętują też jednak inne postaci, jak Macieja Grzybowskiego (dyrektor szpitala), Michała Wierzbickiego w roli będącego wiecznie „na bani” komendanta policji, czy nieznaną mi wcześniej Marcelinę Kieres, bardzo dobrze grającą córkę Horodniczego. Natomiast Łukasz Konopka w roli Chlestakowa, czyli fałszywego rewizora, trochę rozczarowuje, lepszą kreację stworzył Marcin Trzęsowski grający jego sługę Osipa.

Skąd więc to uczucie niedosytu? W moich poprzednich recenzjach, np. ze sztuk „Gwałtu, co się dzieje!” Fredry i „Wieczoru Trzech Króli” Shakespeare’a, przyczyn klęski przedstawień dopatrywałem w uwspółcześnianiu klasyki, wywracaniu na nice, tego napisali autorzy. W przypadku „Rewizora” nie mogę tego powiedzieć; chociaż sztuka jest uwspółcześniona, autorzy spektaklu nie zmienili przesłania Gogola, przeniesienie akcji w realia współczesnej Polski nie zaszkodziło też przedstawieniu bo, jak niestety wiemy, korupcja władzy nie była bolączką tylko carskiej Rosji, jest zagadnieniem wciąż aktualnym.

Chodzi mi o humor. „Rewizor” Gogola jest znakomitą komedią o wartkiej akcji, w kaliskim przedstawieniu ta śmieszność jest natomiast „umiarkowana”, jak napisał autor innej recenzji. Pretensje miałbym tu zwłaszcza do pierwszej części przedstawienia – za bardzo mi się ona dłużyła; dopiero po przerwie akcja i gra aktorów nabrała dynamiki. Niestety niewiele było momentów, które wywołały u mnie szczery uśmiech. Czy to zadanie dla aktorów, czy dla reżysera, aby jeszcze dopracował pewne rozwiązania w spektaklu, aby nabrał on właściwego tempa i stał się naprawdę śmieszny, tego nie wiem i pozostawiam do decyzji kaliskiego zespołu.

To oczywiście tylko moje zdanie. Na spektaklu, na którym byłem (5 kwietnia), większości widzom przedstawienie się podobało, a pani siedząca obok mnie, na koniec nawet wstała, urządzając aktorom jednoosobową „standing ovation” (reszta widzów siedziała).

Aby wyrobić sobie własne zdanie, należy więc „Rewizora” obejrzeć. Może za kilka, kilkanaście spektakli przedstawienie się dotrze i stanie się naprawdę śmieszne?

(Recenzja po raz pierwszy opublikowana jako komentarz na portalu „Calisia” w kwietniu 2014 r.)

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować