Robert Mróz - z domu dziecka przez Manchester oraz Oslo i z powrotem do Kalisza!
Historia życia Roberta Mroza jest bardzo interesująca. To kaliszanin, który pod koniec 2016 r. wrócił do naszego miasta z Norwegii, w której spędził blisko 10 lat. Przed wyjazdem za granicę wychowywał się w domu dziecka. Obecnie jest społecznikiem, wspierającym kaliską placówkę. Dodatkowo pasjonuje się motoryzacją, cross-fitem, kickboxingiem i myśli o założeniu własnej firmy. Pod koniec marca jedzie na Targi Samochodowe do Budapesztu. Polskę reprezentować będzie tylko 30 samochodów. Wśród wielu działań i projektów Robert Mróz znalazł chwilę dla portalu Calisia.pl!
Najpierw dom dziecka w Kaliszu, potem wyjazd za granicę, praca w Manchesterze, w Oslo, aż wreszcie pod koniec 2016 r. postanowiłeś wrócić do rodzinnego miasta. Twoje życie to bardzo nietypowa historia.
Robert Mróz: Dziewięć lat spędziłem w domu dziecka. Mając 19 lat wyszedłem z placówki i byłem zdany tylko na siebie. Przez kilka lat próbowałem ułożyć sobie tutaj jakoś ten start w dorosłe życie, ale wiadomo, że w Polsce ani teraz, ani zwłaszcza 10 lat temu, nie było to proste. W 2005 r. postanowiłem, że warto zaryzykować, wyjechać z kraju i spróbować swoich sił za granicą. Trafiłem do Manchesteru, gdzie spędziłem dwa lata. Pracowałem tam w komisie samochodowym, odpowiadałem za renowację i kosmetykę aut. Po dwóch latach szwagier załatwił mi pracę w Norwegii. Udałem się więc do Oslo i spędziłem tam prawie dziesięć lat, pracując w sektorze budowlanym. Ostatnie cztery lata prowadziłem własny biznes z Norwegiem, którego wcześniej poznałem. W firmie, jako menadżer zarządzałem kilkunastoosobowym zespołem. W grudniu 2016 r. postanowiliśmy wrócić z małżonką już na stałe do Kalisza i układamy sobie tutaj nasze życie na nowo. Była to przemyślana decyzja, bo czuliśmy, że przyszedł czas na zmiany.
Oboje chcieliście wrócić do Polski?
- Ja bardzo, a moja żona – Basia, trochę mniej. Ona zastanawiała się, czy nie warto jeszcze kilka lat zostać w Norwegii i dopiero wówczas przyjechać tu na stałe. Bo to, że prędzej czy później będziemy chcieli związać nasze życie z Kaliszem było pewne. Przekonałem ją jednak, że mój ponad dziewięcioletni pobyt i jej sześć lat spędzonych w Norwegii w zupełności wystarczy. Teraz chcę też coś od siebie dać naszemu rodzinnemu miastu, choćby wspomóc dom dziecka, który mnie wychował.
Jak porównałbyś życie w Manchesterze i w Oslo?
- W obu miastach żyje się inaczej, przede wszystkim ze względu na różnice kulturowe między Anglikami a Norwegami. Ci pierwsi są dużo bardziej otwarci, luźno podchodzą do życia i to daje się odczuć na każdym kroku. Przebywałem w Manchesterze z grupą znajomych, więc było mi o wiele łatwiej. Natomiast Norwegowie są bardziej poukładanym narodem, który bardzo restrykcyjnie podchodzi do przestrzegania prawa i wszystkich zasad. Są też dużo ostrożniejsi i zachowują większy dystans do obcych, dłużej się oswajają z człowiekiem. Dzielą też swoje życie na pracę i rozrywkę, bo na tę drugą pozwalają sobie w zasadzie tylko w weekend. Anglicy imprezować i bawić się potrafią o każdej porze, w każdym miejscu. Tam jest inne nastawienie. Natomiast jeśli chodzi o same miasta, ich infrastrukturę i otoczenie to w obu żyło mi się podobnie. Czułem się tam bardzo dobrze i przeszedłem dobrą szkołę życia. Choć pogoda i w jednym i w drugim miejscu nie rozpieszcza (śmiech). Ale to, co dodatkowo zapamiętałem z pobytu w Norwegii to fakt, że tam niemal wszystkie sprawy jesteś w stanie załatwić przez internet, nie musisz chodzić na przykład do urzędów.
Zawsze wiedziałeś, że wrócisz do Polski?
- Tak, dla mnie pobyt za granicą był tylko pewnym etapem, żeby się dorobić i móc potem tutaj przyjechać z jakimiś środkami do życia. Nie byłem pewny czy wrócę konkretnie do Kalisza. Ale to, że na stałe będę chciał zamieszkać w Polsce było dla mnie oczywiste.
Warto podkreślić, że w Kaliszu udzielasz się społecznie, przede wszystkim wspierając kaliski dom dziecka.
- W zeszłym roku będąc jeszcze w Norwegii zorganizowałem z własnej woli festyn dla dzieci z domu dziecka. Poszedłem do pani dyrektor, Jolanty Nowickiej i zaproponowałem jej, że chciałbym zrobić coś fajnego dla dzieciaków. Zorganizowaliśmy festyn „Uśmiech dziecka w naszych rękach”, który odbędzie się także w tym roku. Przewidujemy go na pierwszą sobotę czerwca. W 2016 r. mieliśmy bardzo bogaty program. Udało nam się zaproponować spotkanie integracyjne obecnych wychowanków i opiekunów z byłymi wychowawcami oraz opiekunami. Po latach wszyscy mogli się razem spotkać. Sam mam rodzeństwo, trzy siostry, dwóch braci i wszyscy byliśmy w tym domu dziecka. Na spotkaniu znów mogliśmy pogadać w jednym miejscu. Podczas festynu z atrakcji były między innymi pokazy kickboxingu, crossfitu, konkursy śpiewu, pokazy motoryzacji i przygotowane przez straż pożarną, zamki dmuchane i wiele innych. Naprawdę byłem pod wrażeniem, jak dobrze nam to wyszło. Myślę, że podobnie będzie w tym roku.
Więcej o zeszłorocznym festynie w domu dziecka możecie przeczytać: tutaj
Pasjonujesz się również motoryzacją. W marcu jedziesz do Budapesztu na specjalny pokaz samochodów.
- Motoryzacja, samochody zawsze mnie interesowały. Pamiętam, że od dziecka siedziało mi to w głowie. Interesowałem się każdym aspektem. Obecnie mam Hondę CRX 400-konną. To jeden z większych projektów w Polsce. Poddałem ją dosyć dużym modyfikacjom, przerobiłem ją pod kątem sportowym, choć używam ją też na co dzień. W tym roku ogłoszono zlot samochodów na skalę europejską. W Polsce wybrano 30 najlepszych pojazdów, które 24-26 marca w Budapeszcie będą reprezentowały polską scenę motoryzacyjną na Targach Samochodowych. Obecnie przygotowujemy samochód, by do perfekcji był gotowy na tę wystawę. Dla sceny tuningowej to najważniejsze targi na naszym kontynencie.
Co jeszcze robisz w wolnych chwilach?
- Codziennie biegam od 3 do 10 kilometrów, ćwiczę crossfit i udzielam się trochę u Mariusza Ziętka w kwestii kickboxingu. Mamy w planach pewien projekt, który będziemy chcieli rozwinąć w Kaliszu, ale szczegółów nie chcę jeszcze zdradzać.
Twoje najbliższe plany?
- Rozwijać swoje pasje, wspierać dalej dom dziecka i założyć własną firmę budowlaną na terenie Kalisza. W kwestii wsparcia domu dziecka chciałbym wkrótce spotkać się również z tymi dzieciakami i porozmawiać z nimi. Pokazać im, że wszystko jest możliwe i mogą osiągnąć, czego tylko chcą. Ja idę swoją drogą, udaje mi się realizować moje kolejne plany, a zaczynałem od zera. Oni mogą sobie poradzić jeszcze lepiej, tylko muszą mieć tę świadomość!
Rozmawiał Bartosz Moch
Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,
wrzuć nam coś do kapelusza :)
Wdzięczny Zespół Calisia.pl