Robert Mróz - z domu dziecka przez Manchester oraz Oslo i z powrotem do Kalisza!

2017-02-26 11:00:00 bm

Historia życia Roberta Mroza jest bardzo interesująca. To kaliszanin, który pod koniec 2016 r. wrócił do naszego miasta z Norwegii, w której spędził blisko 10 lat. Przed wyjazdem za granicę wychowywał się w domu dziecka. Obecnie jest społecznikiem, wspierającym kaliską placówkę. Dodatkowo pasjonuje się motoryzacją, cross-fitem, kickboxingiem i myśli o założeniu własnej firmy. Pod koniec marca jedzie na Targi Samochodowe do Budapesztu. Polskę reprezentować będzie tylko 30 samochodów. Wśród wielu działań i projektów Robert Mróz znalazł chwilę dla portalu Calisia.pl!

fot. bm
fot. bm

Najpierw dom dziecka w Kaliszu, potem wyjazd za granicę, praca w Manchesterze, w Oslo, aż wreszcie pod koniec 2016 r. postanowiłeś wrócić do rodzinnego miasta. Twoje życie to bardzo nietypowa historia.

Robert Mróz: Dziewięć lat spędziłem w domu dziecka. Mając 19 lat wyszedłem z placówki i byłem zdany tylko na siebie. Przez kilka lat próbowałem ułożyć sobie tutaj jakoś ten start w dorosłe życie, ale wiadomo, że w Polsce ani teraz, ani zwłaszcza 10 lat temu, nie było to proste. W 2005 r. postanowiłem, że warto zaryzykować, wyjechać z kraju i spróbować swoich sił za granicą. Trafiłem do Manchesteru, gdzie spędziłem dwa lata. Pracowałem tam w komisie samochodowym, odpowiadałem za renowację i kosmetykę aut. Po dwóch latach szwagier załatwił mi pracę w Norwegii. Udałem się więc do Oslo i spędziłem tam prawie dziesięć lat, pracując w sektorze budowlanym. Ostatnie cztery lata prowadziłem własny biznes z Norwegiem, którego wcześniej poznałem. W firmie, jako menadżer zarządzałem kilkunastoosobowym zespołem. W grudniu 2016 r. postanowiliśmy wrócić z małżonką już na stałe do Kalisza i układamy sobie tutaj nasze życie na nowo. Była to przemyślana decyzja, bo czuliśmy, że przyszedł czas na zmiany.

Oboje chcieliście wrócić do Polski?

- Ja bardzo, a moja żona – Basia, trochę mniej. Ona zastanawiała się, czy nie warto jeszcze kilka lat zostać w Norwegii i dopiero wówczas przyjechać tu na stałe. Bo to, że prędzej czy później będziemy chcieli związać nasze życie z Kaliszem było pewne. Przekonałem ją jednak, że mój ponad dziewięcioletni pobyt i jej sześć lat spędzonych w Norwegii w zupełności wystarczy. Teraz chcę też coś od siebie dać naszemu rodzinnemu miastu, choćby wspomóc dom dziecka, który mnie wychował.

Jak porównałbyś życie w Manchesterze i w Oslo?

- W obu miastach żyje się inaczej, przede wszystkim ze względu na różnice kulturowe między Anglikami a Norwegami. Ci pierwsi są dużo bardziej otwarci, luźno podchodzą do życia i to daje się odczuć na każdym kroku. Przebywałem w Manchesterze z grupą znajomych, więc było mi o wiele łatwiej. Natomiast Norwegowie są bardziej poukładanym narodem, który bardzo restrykcyjnie podchodzi do przestrzegania prawa i wszystkich zasad. Są też dużo ostrożniejsi i zachowują większy dystans do obcych, dłużej się oswajają z człowiekiem. Dzielą też swoje życie na pracę i rozrywkę, bo na tę drugą pozwalają sobie w zasadzie tylko w weekend. Anglicy imprezować i bawić się potrafią o każdej porze, w każdym miejscu. Tam jest inne nastawienie. Natomiast jeśli chodzi o same miasta, ich infrastrukturę i otoczenie to w obu żyło mi się podobnie. Czułem się tam bardzo dobrze i przeszedłem dobrą szkołę życia. Choć pogoda i w jednym i w drugim miejscu nie rozpieszcza (śmiech). Ale to, co dodatkowo zapamiętałem z pobytu w Norwegii to fakt, że tam niemal wszystkie sprawy jesteś w stanie załatwić przez internet, nie musisz chodzić na przykład do urzędów.

Zawsze wiedziałeś, że wrócisz do Polski?

- Tak, dla mnie pobyt za granicą był tylko pewnym etapem, żeby się dorobić i móc potem tutaj przyjechać z jakimiś środkami do życia. Nie byłem pewny czy wrócę konkretnie do Kalisza. Ale to, że na stałe będę chciał zamieszkać w Polsce było dla mnie oczywiste.

Warto podkreślić, że w Kaliszu udzielasz się społecznie, przede wszystkim wspierając kaliski dom dziecka.

- W zeszłym roku będąc jeszcze w Norwegii zorganizowałem z własnej woli festyn dla dzieci z domu dziecka. Poszedłem do pani dyrektor, Jolanty Nowickiej i zaproponowałem jej, że chciałbym zrobić coś fajnego dla dzieciaków. Zorganizowaliśmy festyn „Uśmiech dziecka w naszych rękach”, który odbędzie się także w tym roku. Przewidujemy go na pierwszą sobotę czerwca. W 2016 r. mieliśmy bardzo bogaty program. Udało nam się zaproponować spotkanie integracyjne obecnych wychowanków i opiekunów z byłymi wychowawcami oraz opiekunami. Po latach wszyscy mogli się razem spotkać. Sam mam rodzeństwo, trzy siostry, dwóch braci i wszyscy byliśmy w tym domu dziecka. Na spotkaniu znów mogliśmy pogadać w jednym miejscu. Podczas festynu z atrakcji były między innymi pokazy kickboxingu, crossfitu, konkursy śpiewu, pokazy motoryzacji i przygotowane przez straż pożarną, zamki dmuchane i wiele innych. Naprawdę byłem pod wrażeniem, jak dobrze nam to wyszło. Myślę, że podobnie będzie w tym roku.

Więcej o zeszłorocznym festynie w domu dziecka możecie przeczytać: tutaj

Pasjonujesz się również motoryzacją. W marcu jedziesz do Budapesztu na specjalny pokaz samochodów.

- Motoryzacja, samochody zawsze mnie interesowały. Pamiętam, że od dziecka siedziało mi to w głowie. Interesowałem się każdym aspektem. Obecnie mam Hondę CRX 400-konną. To jeden z większych projektów w Polsce. Poddałem ją dosyć dużym modyfikacjom, przerobiłem ją pod kątem sportowym, choć używam ją też na co dzień. W tym roku ogłoszono zlot samochodów na skalę europejską. W Polsce wybrano 30 najlepszych pojazdów, które 24-26 marca w Budapeszcie będą reprezentowały polską scenę motoryzacyjną na Targach Samochodowych. Obecnie przygotowujemy samochód, by do perfekcji był gotowy na tę wystawę. Dla sceny tuningowej to najważniejsze targi na naszym kontynencie.

http://www.honda-crx.pl/

Co jeszcze robisz w wolnych chwilach?

- Codziennie biegam od 3 do 10 kilometrów, ćwiczę crossfit i udzielam się trochę u Mariusza Ziętka w kwestii kickboxingu. Mamy w planach pewien projekt, który będziemy chcieli rozwinąć w Kaliszu, ale szczegółów nie chcę jeszcze zdradzać.

Twoje najbliższe plany?

- Rozwijać swoje pasje, wspierać dalej dom dziecka i założyć własną firmę budowlaną na terenie Kalisza. W kwestii wsparcia domu dziecka chciałbym wkrótce spotkać się również z tymi dzieciakami i porozmawiać z nimi. Pokazać im, że wszystko jest możliwe i mogą osiągnąć, czego tylko chcą. Ja idę swoją drogą, udaje mi się realizować moje kolejne plany, a zaczynałem od zera. Oni mogą sobie poradzić jeszcze lepiej, tylko muszą mieć tę świadomość!

Rozmawiał Bartosz Moch

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować