Co zostanie po Zientalu?

2016-07-04 13:30:00 Maciej Błachowicz

Krzysztof Ziental tzw. “pan od rewitalizacji” i plastyk miejski rezygnuje z piastowanego stanowiska i wraca do rodzinnego Wrocławia. Mimo, że Krzysiek jest prywatnie moim kolegą chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat pracy urzędnika i samego procesu rewitalizacji. Moje wnioski nie są niestety optymistyczne.

Deptak na ulicy Śródmiejskiej - u dołu tak wyglądałby, gdyby ktoś zatroszczył się o gęste drzewa
Deptak na ulicy Śródmiejskiej - u dołu tak wyglądałby, gdyby ktoś zatroszczył się o gęste drzewa

Krzysztof, starał się być apolitycznym urzędnikiem fachowcem co, jak wiadomo jest w naszych realiach bardzo trudne. Pracował też w warunkach niewystarczającej woli przeprowadzenia rewitalizacji. Za mało było ze strony prezydentów determinacji – za dużo samowoli urzędników przyzwyczajonych do utartych schematów.

Choć o rewitalizacji mówiło się sporo, nie była ona priorytetem władz. Siłą rzeczy przekładało się to na efekty pracy – niewspółmierne do oczekiwań kaliszan.

Po owocach ich poznacie, a tu raczej marzeniem władz był stadion za 29 mln.

Mimo to Krzyśkowi powoli udawało się wprowadzić na starówkę pewien ład estetyczny co widać np. w ogródkach restauracyjnych, których właściciele w przeciwieństwie do urzędników (sic!) o wiele bardziej stosowali się do jego zaleceń.

Dzięki temu np. miejsce martwych iglaków zajęły bardzo ładne kompozycje kwiatowe. Zniknęły też (prawie) podesty rodem z wiejskiej potańcówki czy konstrukcje konkurujące skutecznie z zabytkową architekturą. Jak niewiele trzeba było, aby na rynek powrócili ludzie!

Wbrew krytyce za udane uważam zaproponowane przez Zientala ławki i donice. O ile „kwiatowe” kosze często podkreślają brud miasta, neutralne meble miejskie Krzysztofa nie odwracają uwagi od tego co najważniejsze, czyli zabytkowej architektury.

To co zawiodło to sterczące kije – przez pomyłkę nazwane drzewami… Tyle, że plastyk miejski chciał, aby w donicach rosły platany. Ktoś z urzędu postawił na swoim i oto mamy efekty. Trudno też dopatrzeć się w meblach miejskich urody, skoro dookoła jest zwyczajnie brudno.

Czy istnieją w tym mieście służby myjące ulice?

Kto odpowiada, za rachityczne rośliny w donicach?
Za to, za nieudane uważam ustawienie ławek i donic w miejsce betonki. O tej sprawie już zresztą pisałem. Myślę, że dla fachowca musi być bardzo frustrujące zestawienie swoich (nikłych) możliwości samodzielnego działania z bardzo dużymi oczekiwaniami mieszkańców.

Sam w kółko zmagam się z problemem, że takie bzdury jak usunięcie szpetnego słupa ogłoszeniowego nie da się załatwić bez interwencji u samego wiceprezydenta od inwestycji. A przecież od Krzysztofa, jako osoba nie związana z urzędem jestem o wiele bardziej niezależny.

Czasem (obserwując pewne zwyczaje) odnoszę wrażenie, że jeśli Krzysiek coś mógł w ratuszu naprawdę to … uwaga, uwaga: spłukać wodę w ratuszowej toalecie. Ja przynajmniej mogę czasem tupnąć nogą i zorganizować protest lub zamieścić słowo krytyki. Myślę, że na podstawie nielicznych zrealizowanych planów mamy przedsmak tego, co uzyskalibyśmy, gdyby rewitalizacja była prawdziwym priorytetem zdeterminowanych władz.

Kaliszmar czy Kalisz?

Obawiam się, że trudno będzie znaleźć osobę równie fachową co Ziental. Stare przysłowie mówi „lepiej być szarym człowiekiem w mieście niż królem w wiosce”.

Co tu dużo mówić, nie jesteśmy miastem atrakcyjnym. Podobnie nie wystarczająco ciekawy okazał się Kalisz dla byłej już dyrektorki galerii Tarasina Małgorzaty Kaźmierczak – osoby, która pokazywała nam sztukę na dobrym ogólnopolskim poziomie.

Nie docenia się młodego historyka Makarego Górzyńskiego – jedynej osoby, która o Kaliszu mówiła w Oksfordzie. Ktoś o tym wie poza Kaliskim Towarzystwem Przyjaciół Nauk?

Pobytu w naszym mieście nie ułatwiają przybyszom ludzie, dla których istniejący status quo głuchej prowincji jest po prostu wygodny.

Nigdy nie zapomnę anegdotki (niestety prawdziwej), w której jeden z szefów kaliskiej instytucji samorządowej powiedział do młodego „nadgorliwego” pracownika – „Panie, panie chcesz pan, aby mi tu jeszcze ludzie przyszli?”. Nic dziwnego, że dla wielu ambitnych (miejscowych i przyjezdnych) Kalisz staje się „Kaliszmarem” – ponurą prowincją ze sztuki „Klęski w dziejach miasta”. Miastem, w którym specjalista nie ma nie niezależności, możliwości działania i właściwie nikomu nie jest potrzebny. Szkoda.

PS. Mówiąc Ci Krzysztofie „do widzenia” chciałem podziękować Ci za długie rozmowy o Kaliszu. Nie zawsze się z Tobą zgadzam, ale bardzo dużo się od Ciebie nauczyłem.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować