Hila Marcinkowska o deportacji kaliskich Żydów

2018-12-19 12:30:00 Arkadiusz Pacholski

Halina Hila Marcinkowska, inicjatorka obchodzenia co roku Rocznicy Pierwszych Deportacji Kaliskich Żydów, była gościem ostatniego w tym roku Salonu Literackiego.

fot. Arkadiusz Pacholski
fot. Arkadiusz Pacholski

Zacznę od wyrażania szczerego podziwu dla wiedzy na temat dziejów kaliskiej wspólnoty żydowskiej, jaką w ciągu ostatnich kilkunastu lat zgromadziła moja koleżanka. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych pisałem kilka esejów poświęconych kaliskim Żydom, wiedza na ich temat była nikła i rozproszona – jej odłamki trzeba było wydłubywać to tu, to tam, łączyć ze sobą strzępy wiedzy. Za sprawą najpierw niemieckich nazistów, a później, po wojnie, polskich antysemitów, społeczność kaliszan-Żydów prawie dosłownie wyparowała, nie zostawiając większych śladów. Wieloletnia praca Haliny Marcinkowskiej spowodowała, że ślady te się pomnożyły. Podczas spotkania w Salonie Literackim pokazywała ona nie tylko fotografie, do których dotarła, ale też różnego rodzaju dokumenty pozostawione przez kaliskich Żydów – między innymi oryginały listów i kartek pocztowych pisanych przez nich podczas wojny.

Jak mogli się dowiedzieć uczestnicy spotkania, w chwili wybuchu wojny w osiemdziesięciotysięcznym Kaliszu mieszkało około 30 tysięcy Żydów. Natychmiast po wkroczeniu Niemców padli oni ofiarą szykan i ze strony najeźdźców, i ze strony niektórych polskich współobywateli. W witrynach wielu sklepów pojawiły się – beż żadnego nacisku ze strony okupantów – wywieszki: „Tylko dla chrześcijan”, „Żydom i wstęp wzbroniony”, a co najmniej w jednym wypadku – „Żydom i psom wstęp wzbroniony”. Na rogu ulicy Zamkowej i Kanonickiej polscy antysemici wywiesili olbrzymi transparent „Kalisz bez Żydów” – taki sam, jak ten, który zawiesili w tym samym miejscu w 1937 roku, ale zerwali go żydowscy sportowcy. Jeszcze dotkliwsze były szykany ze strony niemieckich żołnierzy i żandarmów, albowiem te miały już charakter fizycznych napaści. Niemcy upokarzali żydowskich kaliszan, bijąc ich i strzygąc im publicznie brody. Jeden żandarm na czołach Żydów pracujących pod jego nadzorem stawiał pieczątkę „świnia”.

Szybko też zaczęły się ukazywać wymierzone w społeczność żydowską zarządzenia niemieckich władz: o zakazie uboju rytualnego, godzinie policyjnej (zaczynającej się znacznie wcześniej niż dla Polaków), o noszeniu przyszytej do ubrania żółtej gwiazdy. Skonfiskowano oszczędności złożone w bankach.

Końcowym aktem szykan była deportacja do Generalnego Gubernatorstwa. Przeznaczonych do deportacji żandarmi odprowadzali do hali targowej braci Szrajerów (dzisiejszej Tęczy – na zdjęciu powyżej), gdzie czekali oni na transport. Pierwsza grupa czekała trzy dni bez jedzenia i wody. Ponieważ budynek był zbyt mały, aby pomieścić wszystkich, ogrodzono drutami część placu przed halą i część przeznaczonych do deportacji musiała tam koczować. Kiedy wreszcie kolej zaczęła podstawiać składy, Żydów prowadzono przez całe miasto na dworzec. Z około 18 tysięcy żydowskich kaliszan, którzy pozostali w mieście do jesieni 1939 roku, między 2 a 14 grudnia wywieziono około 15 tysięcy. Niewielka grupka, pracująca w kaliskich fabrykach, mieszkała w trzech domach ma Złotej do 1943 roku.

Materiał zaprezentowany przez Hilę Marcinkowską był tak obfity, że nie starczyło nam już czasu na omówienie dalszych losów kaliszan-Żydów, czyli wymordowania większości z nich. Z tego samego powodu nie odbyła się dyskusja na temat sposobów upamiętnienia kaliskiej społeczności żydowskiej. Obiecuję, że tematami tymi zajmiemy się innym razem.

Spotkanie odbyło się dzięki dotacji samorządu Województwa Wielkopolskiego.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować