JACEK DŻEJ DŻEJ JĘDRZEJAK TRAVELBRYTĄ Z DOWCIPEM

2014-03-21 17:11:00 Sylwia Kwiatkowska

Wokalista, autor tekstów i basista zespołów Big Cyc i Czarno-Czarni w rozmowie o podróżach, o muzyce i życiu oraz o swojej pierwszej książce pt. „Kontrabas i bumerang”.

Od jakiegoś czasu podróżujesz z grupą przyjaciół po najdalszych zakątkach świata. Jaki jest cel Twoich wojaży? Chcesz poznać kraj, kulturę, czy ludzi?

Wszystko naraz. Myślę, że podróżując nabiera się dystansu do świata, jest się bardziej otwartym. Przed podróżą nie czytam przewodników, żeby nie popaść w myślowy szablon. Wiedzę o kraju, do którego jadę zdobywam przez rozmowy z ludźmi, którzy już tam byli i mogą mi służyć doświadczeniem, które weryfikuję na miejscu. Po drugie podróżując i pokonując nagle piętrzące się trudności nabiera się doświadczenia i człowiek staje się bardziej zaradny życiowo, może też pomagać innym. A po trzecie coraz rzadziej chodzę po muzeach, wolę poznawać i rozmawiać z ludźmi, wtapiać się w kulturę i środowisko. To uczy tolerancji, innego spojrzenia na odmienne obyczaje, na twórczość. To również korzyść dla mnie, bo może pomóc mi stworzyć coś nowego, skomponować. Słowem podróże kształcą.

Dzięki ostatniej wyprawie na Antypody napisałeś swoją pierwszą książkę podróżniczą. Czy zawarty w tytule kontrabas sugeruje zamianę lub porzucenie gitary basowej?

Po 25 latach od skończenia studiów filologicznych nie wiedziałem, czy potrafię jeszcze coś napisać. Narzuciłem sobie reżim i po powrocie z Antypodów, na podstawie moich notatek z podróży pisałem codziennie jedną lub dwie strony. Pewien pisarz udzielił mi takiej rady: Jeśli napiszesz samą esencję, to będzie nudne. Do każdej zupy trzeba dolać trochę wody, żeby była smaczniejsza i lepiej strawna. Więc dolałem. Musiałem trochę popracować nad językiem, żeby nie powiedzieli, że jestem analfabetą. A kontrabas jest z tej samej grupy instrumentów, co gitara basowa, za to na zdjęciach wychodzi doskonale !

Jak świat przyjmuje podróżników z Polski?

Świat jest nam przyjazny, chyba że jesteś w jakimś skonfliktowanym miejscu np. w Afryce. Ale ogólnie Polska jawi się innym jako kraj bardzo egzotyczny i wzbudza zainteresowanie. Nikt nie wie, gdzie dokładnie leży. Kiedyś będąc w RPA tłumaczyliśmy komuś, że przyjechaliśmy z Europy, a Polska leży niedaleko Rosji. Pokazaliśmy zdjęcia z Polski akurat totalnie zasypanej przez śnieżycę. Widząc wielkie zdziwienie na twarzach naszych rozmówców dodaliśmy jeszcze, że żona jednego z nas siedzi teraz na dachu i ostrzeliwuje niedźwiedzie, które ją atakują z pobliskich lasów. Zdziwienie słuchaczy przeszło w podziw i zaczęto nam gratulować, że dobrze zrobiliśmy wyjeżdżając stamtąd, bo nie musimy walczyć z tymi niedźwiedziami.

Ale jest chyba kilka postaci, z którymi świat może nas kojarzyć?

Oczywiście, wszyscy znają papieża Jana Pawła II, Wałęsę i Radwańską. Nasza tenisistka jest dobrze rozpoznawalna szczególnie w Australii.

Czy coś Cię zadziwiło podczas ostatniej podróży?

Prawie na każdym kroku. Na przykład ogromna ilość zabitych przez samochody kangurów, które zbiera się ciężarówkami z poboczy dróg. Gejzer Lady Knox w Nowej Zelandii, który wytryska tylko po wsypaniu do krateru mydła i trzeba za ten pokaz zapłacić aż 20 dolarów australijskich! Diabeł tasmański potrafi przerazić zaciskiem swoich szczęk, ale jeszcze gorsza jest ropucha, która swoim jadem może zabić nawet krokodyla. No i fakt, że nie każdy bumerang wraca, a szczególnie ten kupiony od Aborygena, który zapewnia, że na pewno wróci, ale najlepiej wypróbować go po powrocie do domu… Poza tym jestem bardziej turystycznym fajtłapą niż Tony Halikiem, więc moja książka w większości zwiera takie właśnie obserwacje i ciekawostki.

Jesteś muzykiem, grasz w zespole rockowym a skończyłeś filologię polska w Łodzi. Zamierzałeś zostać nauczycielem w szkole?

Studia na polonistyce to był przypadek. Nie dostałem się na prawo w Poznaniu, bo mi brakło punktów za pochodzenie, ale miałem zdane egzaminy i zaproponowano mi filologię w Łodzi, Rzeszowie lub Opolu. Wybrałem Łódź. Studia były bardzo ciekawe, ale nie chciałem uczyć w szkole, bardziej widziałem siebie w Domu Kultury przy organizacji np. koncertów. Tym bardziej, że na studiach już grałem w zespole reggae „Rokosz”. Nie spodziewałem się dając wtedy koncerty, że to będzie pomysł na całe życie.

Z zespołem „Big Cyc” grasz już 25 lat. Trochę mniej w „Czarno-Czarnych”. Czy to dla higieny psychicznej potrzebne są te zmiany zespołów, stylistyki muzycznej, a dalekie podróże są też po to, aby odpocząć od kolegów muzyków?

Zdecydowanie tak. Z członkami zespołu nie spotykamy się prywatnie, nie chodzimy do siebie na imieniny, bo byśmy się pozabijali. Po wielotygodniowych próbach i koncertach trzeba od siebie odpocząć. Każdy z nas poza muzyką robi jeszcze coś innego. Na przykład Jerry prowadzi swoją audycję w Radiu Centrum, Skiba pisze książki, prowadzi imprezy, występuje w telewizji, nasz klawiszowiec gra w Lublinie muzykę poważną, towarzysząc śpiewakom operowym. Ale Big Cyc jest najważniejszy. Kiedy zgromadzimy nowy materiał, skrzykujemy się na próby i nagrywamy.

Podobno lubisz i dobrze gotujesz?

Lubię poeksperymentować. Czuję się wtedy jak alchemik, który miesza różne składniki. Kiedyś był tylko smalec i makaron, teraz możesz praktycznie dostać wszystko. A ja lubię jeść, co pewnie widać… Ale nie zamierzam otwierać restauracji, jak robią to niektórzy znani aktorzy, czy celebryci. Zresztą kiedyś podczas tournée w Stanach dla Polonii spotkałem Tadeusza Drozdę, który powiedział mi: Zawsze trzymaj się tylko tego, co umiesz i lubisz robić. Moje wszystkie interesy, czyli hotel i restauracja padły, bo ja nie miałem czasu tego pilnować. I święta racja!

Czy z okazji 25-lecie zespołu Big Cyc powstanie nowa płyta? Jak wyglądają najbliższe muzyczne plany?

Tak. Mamy już gotową płytę z nowymi piosenkami. Poza tym Polskie Radio wyda składankę The Greatest Hits zespołu Czarno-Czarni. Namawiają nas też na drugą płytę z cyklu Sułtani Swingu, która cieszyła się powodzeniem. W tym składzie nagraliśmy także płytę z amerykańską wokalistką Holly Shepherd. Ponadto latem wyjdzie też nasze DVD z ubiegłorocznego Woodstoku u Jurka Owsiaka. No i będą koncerty, wciąż chcą nas słuchać.

Czy czujesz się człowiekiem spełnionym?

Tak. Czuję się spełnionym. Robię to co lubię, nie stresuję się. Mam normalną rodzinę. Jeden syn na studiach, drugi już za chwilę. Gdyby nie rodzina, to nie wiem, jak byśmy skończyli, pewnie w długach. Rodzina dla rockendrolowców jest zbawieniem. Moja tolerancyjna żona nigdy nie kazała mi wybierać pomiędzy nią, a gitarą, bo wie, że wybrałbym gitarę. Ale staram się jej to inaczej wynagrodzić. Ciągle szukam nowych bodźców, bo nie mógłbym leżeć z piwem przed telewizorem. Myślę też o następnej podróży, może na Daleki Wschód…

Rozmawiała: Sylwia Kwiatkowska

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować