Mrs NoBody w blasku Ratusza

2018-11-16 07:05:00 reklama

Butik Mrs NoBody powstał już ponad rok temu tuż przy kaliskim ratuszu. Jego właścicielka, sprzedawczyni, księgowa, zaopatrzeniowiec i designerka w jednej osobie, Justyna Maciaszczyk czuje się tu jak ryba w wodzie. Na własnoręcznie zaprojektowanych wieszakach, umieściła damskie rzeczy, nie do kupienia w żadnym innym z kaliskich sklepów. Pani Justyna osobiście dobiera asortyment, który sprzedaje w sklepie.

Dlaczego kaliszanki wybierają Pani butik?

Bo są zmęczone sklepami sieciowymi, z powtarzalnym asortymentem i często słabą jakością. Daję im coś innego, czego nie można kupić gdzie indziej. Osobiście dobieram asortyment. Poza tym lubię ciuchy i lubię o nich rozmawiać. Okazuje się, że nie tylko ja, że Panie, które przychodzą do Mrs NoBody , też często chcą porozmawiać. Czasami jest to porada, czasami ciekawa rozmowa. W Mrs NoBody czas płynie inaczej. Warto przyjść i zrelaksować się wybierając ubranie. Powiem nieskromnie: mam „oko” do rzeczy. Dzięki temu moje klientki mogą wybrać coś, czego na pewno nie sprzedaje nikt.

Skąd wziął się pomysł na własny sklep?

Od dzieciństwa fascynowały mnie ubrania. Już w gimnazjum przerabiałam dla siebie rzeczy. Czułam taką potrzebę, bo w sklepach trudno było mi znaleźć coś naprawdę ciekawego.

Po maturze próbowałam różnych zajęć. Pracowałam jako … stewardessa na statku morskim, barmanka w rynku we Wrocławiu, w międzyczasie szukając dla siebie kierunku w życiu. Jedno było pewne: będzie to coś twórczego. Rozważałam szkołę fotograficzną, chciałam być fotografem mam poczucie estetyki – ale szkoła była po prostu za droga – później poszłam na projektowanie ubioru.

Pociągała mnie też charakteryzacja filmowa i teatralna – wszystko co jest związane z pracą rąk. Ale to wszystko była teoria, a ja chciałam praktyki.

Po powrocie do Kalisza spróbowałam jeszcze fryzjerstwa. I nagle przyszło zainteresowanie pracą w butiku. Przepracowałam dwa lata w sieciówce odzieżowej. Nabrałam praktyki, ale nie podobał mi się sposób sprzedaży. Odzież traktowano tam jak warzywa, a przecież nie o to chodzi. Nie chciałam wciskać na siłę towaru. Bardziej chciałam ubierać klientki. Czasami pogadać z nimi o pogodzie. Nie muszę dziś sprzedać – zapamiętają atmosferę i wrócą. Pomyślałam sobie, że ludzi szukających czegoś unikatowego, czego na pewno się nie kupi w wielu miejscach, jest sporo. I tak podjęłam decyzję. Trochę się bałam – ryzykowałam, że w razie niepowodzenia będę spłacać długi przez lata. Ale udało się. Dziś jestem niezależna i mogę sprzedawać to, co podoba się mnie i Klientkom.

Zastanawiałam się nad nazwą. Jest tendencja, że butiki w nazwie mają „moda” czy „fashion” – a moja nazwa miała być inna, nie kojarzyć się z niczym. Najpierw było logo – charakterystyczna kobieta w kapeluszu. Anonimowa, ale piękna. Tak narodziła się koncepcja Mrs NoBody – niepowtarzalnego sklepu.

Czy można już powiedzieć, że koncepcja Mrs NoBody się przyjęła?

Mrs NoBody ma tendencję wzrostową. Nawet miesiąc otwarcia nie był słaby, może poza lutym, jak były mrozy. Było tak zimno, że dosłownie gołębie spadały z drzew. Ale przetrwałam. Codziennie przybywa jakaś nowa klientka – a ja je wszystkie zapamiętuję i staram się być sobą.

Generalnie klientki mają dość sieciówek, bo jak mówią „wszyscy chodzą w tym samym". Nawet znalazłam polską firmę, której t-shirty różnią się od wszystkich fajną bawełną. Koszulka tej jakości jest oczywiście droższa, ale będzie służyć dłużej.

Na każdym wieszaku jest inna marka, firma, model. Punktem wspólnym jest jest jakość i styl – zależy mi, żeby moje rzeczy były lepiej uszyte niż to, co widywałam wcześniej w sieciówkach.
Staram się tez wyróżnić godzinami pracy: w soboty Mrs NoBody czynne jest do 17 – najdłużej ze wszystkich sklepów w otoczeniu Ratusza.

Co dalej?

Niedługo będę mogła otworzyć drugi punkt w Ostrowie, bo klientki z Ostrowa często o to pytają. Będzie tam zupełnie inny towar, bo nie o to chodzi, żeby w każdym punkcie było to samo. Różnorodność jest najważniejsza.

Jak daje Pani radę to wszystko sama zorganizować?

Przed otwarciem butiku nigdy nie pracowałam solo. A teraz robię wszystko. Przyznam, że trochę pomaga mi mój chłopak, przynajmniej w niektórych sprawach technicznych. Przy zdjęciach letniej kolekcji pomagała mi Martyna Krzykacz, moja ulubiona fotografka. To dzięki niej zdjęcia kolekcji Mrs NoBody trafiły do internetowej edycji włoskiego Vouge. Na razie wszystko idzie dobrze i Mrs NoBody wyraźnie staje się marką. A przy okazji jest dla mnie pasją i dobrą zabawą.

Mrs NoBody – Slow Shopping
https://www.facebook.com/MrsNoBodyFashion/
Kalisz ul.Zamkowa 1

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować