Tokio oczami kaliszanina

2015-06-19 17:00:00 redakcja

Nasz redakcyjny kolega Jacek, właśnie wrócił z Tokio po miesięcznym pobycie, w trakcie którego uczestniczył we wspólnym programie rządów Japonii i Unii Europejskiej: HRTP54.

Nic zatem dziwnego, że po powrocie, zleciliśmy mu napisanie krótkiej relacji z Tokio:

Ciężko jest w krótkiej formie zawrzeć doświadczenia całego miesiąca w otoczeniu tak różnym od naszego.

Po co tam pojechałem?
Uczestniczyłem w Human Resources Training Program. To dość elitarny program szkoleniowy skierowany do małych i średnich przedsiębiorstw z Europy, które zamierzają współpracować w jakiejś formie z przedsiębiorstwami japońskimi.

Raz w roku, do programu kwalifikuje się tylko czternaście osób/firm z Europy, które przechodzą przez intensywny cykl wykładów i ćwiczeń prowadzonych przez międzynarodowe autorytety z dziedziny ekonomii, przedsiębiorczości, ale także historii, czy kultury.

Wśród wykładowców są profesorowie uznanych uniwersytetów japońskich (Kyoto, Meji University), eksperci z dziedziny prawa, ekonomii, a nawet religioznawstwa.

Ponieważ udało mi się zakwalifikować do tego programu, przez ponad miesiąc zapoznawałem się z problematyką współpracy międzykulturowej, realiami pracy z przedsiębiorstwami japońskimi, a także uczyłem się funkcjonować na co dzień w tym jakże odmiennym od naszego, świecie. Poznawałem też podstawy języka dzięki cierpliwości Sensei Yamashita ze szkoły językowej Kudan w Tokio.

Częścią programu były także wspólne seminaria z managerami firm japońskich. Między innymi, pod okiem Japończyków i amerykańskich coachów, ćwiczyliśmy w ramach takich seminariów negocjacje międzykulturowe, które w praktyce pomogły nam zdefiniować i pokonać zaskakujące różnice w mentalności, które przejawiają się w tego typu sytuacjach.

Poza ogólną wiedzą z zakresu historii, ekonomii, socjologii i zachowań konsumenckich, mogliśmy poznać mnóstwo szczegółów związanych z funkcjonowaniem w Japonii. Ćwiczyliśmy na przykład… sposób podawania wizytówek, zajmowania odpowiedniego miejsca w pokoju rozmów, głębokości ukłonu, a nawet tego, gdzie należy stanąć w windzie – bo wszystkie te czynności są głęboko skodyfikowane. Te z pozoru nieważne dla Europejczyków szczegóły mają w społeczeństwie japońskim olbrzymie znaczenie, a złamanie zasad dyskwalifikuje nas w oczach potencjalnego partnera biznesowego i nierzadko przekreśla nasze szanse na doprowadzenie rozmów do końca.

Ale poznawanie kulisów prowadzenia interesów z Japonią to jedna strona medalu. Drugą było poznawanie życia codziennego okiem nie turysty, ale mieszkańca Tokio. Organizatorzy programu przewidzieli zakwaterowanie w hotelu, ja jednak wybrałem znacznie tańszą, a jednocześnie ciekawszą opcję: wynajęcie zwykłego pokoju w typowym japońskim domu. Dzięki temu mogłem bliżej doświadczyć “zwykłego” życia.

Czym zaskakuje Japonia?

Pierwsze zaskoczenie, które spotyka odwiedzających Japonię, to… brak nowoczesności, której się spodziewamy. Japonia znajdowała się na szczycie rozwoju ekonomicznego w latach 80. Obecnie dworce superszybkich pociągów są nieco wyblakłe. Reklamy wydają się być chaotyczne, jak w Polsce, a ludzie zmagają się z podobnymi problemami: bezrobocie, starzenie się populacji, rosnąca bańka ubezpieczeń społecznych. Swoją drogą 40% mieszkańców Japonii nie płaci ubezpieczeń społecznych wykazując coś w rodzaju nieposłuszeństwa obywatelskiego – i nikt ich za to nie ściga.

Nad ulicami japońskich miast zwisają pęki przewodów elektrycznych, które u nas byłyby natychmiast karnie zdemontowane. Restauracyjki podające znakomite jedzenie tłoczą się np. pod torowiskami kolejowymi, a nasz Sanepid zamknąłby je wszystkie jednym ruchem.

Infrastruktura jest jednak perfekcyjna. Pociągi kursują co do minuty. Jedyne opóźnienie jakiego doświadczyłem było związane z … trzęsieniem ziemi, które spowodowało chwilowe zatrzymanie pociągów w całym kraju. Notabene w trakcie mojego pobytu przeżyłem trzy wyczuwalne trzęsienia ziemi.

Pomijając tajfuny, tsunami, trzęsienia ziemi i aktywność wulkaniczną, Japonia to miejsce bardzo bezpieczne. Można zgubić np: aparat fotograficzny w metrze i możemy być pewni, że znajdziemy go w biurze rzeczy znalezionych. Nie musimy obawiać się, że ktoś nas “obrobi”, jak w metrze paryskim.

To, czego powinniśmy się nauczyć od Japończyków w pierwszej kolejności to uprzejmość: wszyscy kłaniają się sobie, przepraszają się nawzajem przy byle okazji i dziękują za wszystko. Dobrze jest znać zatem słowa “dziękuję” i “przepraszam” po japońsku bo te zwroty od razu przełamują bariery. Zwłaszcza, że… prawie nikt nie mówi tutaj po angielsku. To aż nie do wiary: trzecia ekonomia na Ziemi, japońskie samochody na każdej drodze świata, a Japończycy komunikują się… wyłącznie po japońsku. To duża bolączka zarówno dla firm chcących współpracować z Europą czy USA, jak i dla firm “ze świata”, które chciałyby tutaj coś załatwić.

Zaskakująca jest również czystość i obsesyjnie przestrzegane segregowania śmieci. Główną ambicją setek staruszków, jest zamiecenie chodnika przed swoim skromnym domostwem, na równi z utrzymywaniem mikroskopijnych ogródków o powierzchni 2 metrów kwadratowych, które często widziałem w Tokio. Inną ciekawostką jest brak ulicznych koszy na śmieci. Mimo ich braku, śmieci nie walają się wszędzie, jak należałoby tego oczekiwać. Zamiast tego większość ludzi dba o swoje miasto przynajmniej w nim nie śmiecąc i… zabiera śmieci ze sobą.

Lista drobnych, ale istotnych różnic między perspektywą Polaka a Japończyka jest długa i mogłaby zająć jeszcze kilka takich artykułów. Jak to, że obcokrajowiec nie może mieć tu swojego japońskiego telefonu lub telefonicznej karty SIM, co jest możliwe w każdym innym kraju świata.

Albo to, że przy każdej budowie dyżuruje kilku staruszków, których jedynym zadaniem jest eleganckie zatrzymywanie pieszych kiedy z budowy wyjeżdża ciężarówka.

Albo to, że większość kobiet chodzi tutaj w spódnicach – prawie u nas zapomnianych.

Mimo wszelkich różnic między naszymi kulturami, trzeba przyznać, że mentalność Japończyków jest zbliżona do naszej. Dlatego współpraca z Japonią jest naprawdę możliwa dla nawet małych firm z Polski, a wszelkie japońskie lokalne organizacje, zarówno regionalne (władze prowincji, prefektur ), jak i narodowe ( np: JETRO) nastawiają się na współpracę również na poziomie małych i średnich przedsiębiorstw, nawet do tego stopnia, że można łatwo pozyskać biuro za darmo na kilka miesięcy, a nawet otrzymać dofinansowanie swojej pierwszej inwestycji w tym kraju. Tak jak w każdym kraju świata, w Japonii liczy się pomysł a chętni do współpracy zawsze się znajdą.

Jeżeli interesuje Was współpraca z Japonią, zachęcam do kontaktu ze mną – chętnie podzielę się informacjami na ten temat.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować