Uwagi do Gminnego Programu Rewitalizacji - Główny Rynek [felieton]

2018-01-30 12:30:00 Jacek Kłokocki

Znaczna część kaliszan nie przykłada większej uwagi do tego co się dzieje w sprawie rynku. „Jak robią to niech robią, byleby w końcu coś zrobili” – takie jest w większości ich podejście. Mnie nie jest obojętne jak będzie wyglądać serce naszego miasta i od lat postuluję o jego gruntowną modernizację, tak aby nie tylko było inaczej, ale przede wszystkim było lepiej, ładniej i atrakcyjniej.

Alternatywna wobec koncepcji miasta wizja modernizacji płyty Głównego Rynku jaką zgłosiłem w ramach zgłaszania uwag do GPR.
Alternatywna wobec koncepcji miasta wizja modernizacji płyty Głównego Rynku jaką zgłosiłem w ramach zgłaszania uwag do GPR.

Aby to tak bardzo reprezentacyjne miejsce Kalisza, zlokalizowane w samym jego sercu, ponownie tętniło życiem, trzeba zrobić coś więcej niż tylko wymiana jego nawierzchni i powiększenie klombu. To zdecydowanie za mało. Temu miejscu należy przywrócić atrakcyjność tak, aby kaliszanie chcieli tu częściej i dłużej przebywać, żeby traktowali to miejsce jako atrakcyjne do umawiania się ze znajomymi, żeby byli z niego dumni chełpiąc się nim przed odwiedzającymi ich tu przyjezdnymi. I choć nie jesteśmy miastem turystycznym, Główny Rynek może stać się znany co najmniej w regionie i może zacząć przyciągać tu turystów. Postulaty jakie zgłaszają zwolennicy zachowania, czy też odtworzenia do pierwotnych rozmiarów klombu, z całą pewnością znaczącej poprawy postrzegania rynku nie zmienią, bo i przecież zmiana nie będzie znacząca. Szacunek dla tradycji jest ważny, ale musimy mierzyć co i na ile jest warte zachowania, czy też odtwarzania. Zwolennikom powiększenia klombu nie podoba się pomysł odtwarzania zbiornika na wodę, bo koliduje on z ich wizją pięknego – ich zdaniem – wielkiego klombu. Przy czym nieco ponad stuletni klomb uznali już za element tradycji, godny nie tylko zachowania, ale i odtworzenia go z początkowego okresu jego istnienia, a czterystuletniemu zbiornikowi na wodę już tego prawa odmawiają. Bardzo pokrętna to logika. Nie ma co się powoływać na otaczającą rynek architekturę, ani na jakieś naprędce wymyślone teorie iż klomb jest ważnym elementem dzieła wielkiej odbudowy miasta, bo był tu już – choć w nieco innej formie – zanim to miasto zburzono.

Mnie też pomysł z odtwarzaniem zbiornika się nie podoba, ale oczywiście z całkowicie innych powodów. Po prostu przeszkadza on w zrealizowaniu propagowanej przeze mnie idei wybudowania w miejscu klombu fontanny posadzkowej, ale takiej z prawdziwego zdarzenia – nie takiej jaką zaproponowało miasto, bo na taką szkoda miejsca i pieniędzy. Po raz kolejny przestrzegam, że będzie to wyglądać bardzo ubogo i zbyt pospolicie. Takie fontanny są już wszędzie. Trzeba nam czegoś znacznie okazalszego. Bardzo obszernie pisałem na ten temat na stronie Mój Kalisz w sierpniu ub.r., powtarzać więc wszystkich argumentów nie będę, skupię się jedynie na zestawieniu mojej wizji rynku z wizją jaką zaprezentowało – i wydaje się że chce taką realizować – miasto. Wspierać się też będę opinią plastyka miejskiego pani Hanny Zalewskiej.

Jest to bardzo ciekawa opinia, która choć pochodzi ona z dnia 8 sierpnia 2017 i nie znałem jej kiedy pisałem w sierpniu trzyczęściowy cykl pt. „Modernizacja płyty Głównego Rynku” to wygląda na to, że niemal we wszystkim z panią plastyk się zgadzamy. Niestety do naszych władz nie dociera nic, ani urzędowy autorytet pani plastyk, ani też żadne inne merytoryczne uwagi i logiczne argumenty.

Władze miasta nie chcąc się nikomu narażać, postanowiły połączyć w jednym projekcie wszystkie postulowane propozycje jakie zostały zgłoszone w sprawie odnowienia rynku. Często są one sprzeczne ze sobą i wzajemnie ze sobą kolidują, ale władze i na to znalazły sposób, po prostu nie zważając na nic upchną wszystko w jednym miejscu. Będzie nie tylko klomb ale też zostanie powiększony, a w jego środku odtworzony zostanie stary zbiornik na wodę. W przestrzeni pomiędzy klombem a ratuszem ma być odtworzona jezdnia wzdłuż której dosadzonych zostanie pięć drzew, wciśnięty zostanie rząd ławek i dwa rzędy ciasno ułożonych dysz fontanny posadzkowej. Z opisu pani plastyk wynika że ma to być – o zgrozo! – fontanna nieckowa! Do tego wszystkiego miasto jeszcze chce możliwie jak największej przestrzeni gastronomicznej i większej niż obecnej przestrzeni ludycznej, kompletnie ignorując fakt, że na to wszystko po prostu nie ma tam miejsca. Żeby rynek dobrze wyglądał i był zdecydowanie bardziej atrakcyjniejszy do spędzania tu wolnego czasu, trzeba z czegoś zrezygnować. Moim zdaniem należy zrezygnować z klombu i z odtwarzania zbiornika na wodę. Dodatkowa jezdnia na rynku też jest zbędna. Kiedyś służyła do podjeżdżania pod ratusz, a dziś czemu ma służyć? Kiedy ją likwidowano pod koniec lat siedemdziesiątych uznano, że jest niepotrzebna i że dzięki jej usunięciu rynek zyska wizualnie i przestrzennie. Dziś władze Kalisza na siłę chcą zmieniać rynek bez wyciągania wniosków z przeszłości. Nikt nie zadaje sobie pytania, dlaczego coś z rynku usunięto i dlaczego np. z jednej strony ratusza jest mniej o jedno drzewo. A nie ma go tam z dwóch powodów – przede wszystkim dlatego, że brak tego drzewa otwiera przestrzeń przed tablicą pamiątkową, jaka jest umocowana na rogu ratusza. Po drugie, brak tego drzewa otwiera niezauważalną dla większości oś widokową jaka rozpościera się spod arkad ratusza w stronę ulicy Piskorzewskiej. W drugą stronę takiego widoku nie ma ponieważ ulica Piekarska jest odsunięta od osi arkad, dlatego rosnące na niej drzewo w niczym tam nie przeszkadza.

W miejscu klombu proponuję pięciorzędową (5×8) fontannę posadzkową, tryskającą na wysokość kilku metrów z dużymi odstępami pomiędzy dyszami, tak aby można było po niej swobodnie chodzić. Realizacja takiego projektu gwarantuje ożywienie rynku i większe zainteresowaniem się tym miejscem przez branżę kawiarniano-gastronomiczną.

Podobnie jak pani plastyk uważam, że szukanie na siłę estetyzowania rynku poprzez zbyt sztywne uporządkowywanie lokalizacji ogródków, spowoduje niepotrzebny chaos, niezrozumienie i może nawet konflikty. Planowane przez miasto ich rozmieszczenie nie będzie ani logiczne dla klientów, ani wygodne dla pracowników tych lokali, ani też symetryczne i estetyczne. Wszystkie więc przylokalowe ogródki gastronomiczne, zostawiłbym w dotychczasowych miejscach tj. przy ich lokalach. Jedyna strefa nie przypisana do żadnego lokalu znalazłaby się wzdłuż fontanny posadzkowej. Ta strefa w przeciwieństwie do pozostałych „zarezerwowanych” stref nie miałaby stałego rewaloryzowanego cennika, tylko corocznie wystawiano by dzierżawę tego terenu na licytację lub przyjmowano by oferty. Jestem przekonany, że z powodu tej najlepszej na rynku lokalizacji, strefa ta cieszyłaby się największym zainteresowaniem klientów, co oczywiście przekładałoby się na cenę jego wynajmu. Miasto może zarobić na tych pięciu parasolach więcej, niż na ośmiu które planuje zlokalizować na linii Śródmiejska-ratusz. Na tej linii – zero ogródków! Ale o tym za chwilę.

Być może pani plastyk na temat ogródków wyraziła swą opinię nieco przedwcześnie, bowiem próbując we własnej wizualizacji odtworzenie ogródków w obowiązującym od kilku lat układzie, ukazywał mi się rynek nastroszony parasolami, choć w rzeczywistości jest ich jeszcze więcej i wygląda to całkiem dobrze. Na wizualizacji wyglądało to bardzo źle i przypuszczam, że to był właśnie powód dla którego władze skupiły się tylko na tych ogródkach wewnętrznych (wewnątrz okalającej rynek jezdni), usuwając z wizualizacji te zewnętrzne, po to aby się ona lepiej prezentowała. Zrobiłem to samo, dokonując jednak bardzo istotnego przestawienia części parasoli odsłaniając widok na cały rynek i ratusz.

W opinii pani plastyk czytamy m.in. że „w projekcie nie uwzględniono osi widokowych”. W stu procentach pełna zgoda. W mojej wersji taka oś jest i to od samego początku postulowania przeze mnie wybudowania w miejscu klombu fontanny posadzkowej. Jest to najważniejsza z osi widokowych, jaka rozprzestrzenia się od „głównego wejścia” na rynek – tj. od ulicy Śródmiejskej – w stronę ratusza. Usytuowałem tam mały klomb kwiatowy, pośrodku którego umieściłem posąg Kalisii. Podobnych rozmiarów klomb znajdował się już tu wcześniej. Był to klomb iglakowy w kształcie kwadratu. Klomb który ja proponuję byłby nieco bliżej ulicy Śródmiejskiej (w osi fontanny) i miał być osłodą dla zwolenników zachowania obecnego klombu, a posąg Kalisii miał uplastycznić rynek wzmacniając efekt trójwymiarowej głębi. Miała ona zablokować ewentualny efekt pustki, jaki według zwolenników zachowania klombu miałby powstać po jego zlikwidowaniu. Miała witać wchodzących na rynek przybyszów. W mojej wersji odtworzona została w lustrzanym odbiciu, tak aby tarcza z herbem miasta zwrócona była właśnie w stronę wejścia na rynek. Miała być pomnikiem miasta, rozpoznawalną wizytówką jakie znajdują się na rynkach w Warszawie (Syrenka), Gdańsku (Neptun|), Krakowie (Mickiewicz), czy też w Poznaniu (posągowe fontanny). I choć sam pomysł powrotu Kalisii na rynek wyszedł od grupy studentów pod przewodnictwem pana Błachowicza, to ten uznał mój pomysł z ustawieniem Kalisii w innej formie i miejscu za „zbyt silny akcent pionowy na rynku”.

Latarnie umieszczone na wewnętrznej części rynku zmniejszają optycznie jego przestrzeń. I nie tylko optycznie, bo w praktycznym wymiarze również. Podzielam pogląd pani plastyk iż nie ma najmniejszego uzasadnienia wymienianie lamp dla samego ich wymieniania, skoro te istniejące nie są ani stare ani szpetne. Poprzednie lampy były ładniejsze, więc istnieje duże prawdopodobieństwo iż następne będą gorsze od obecnych. Te stare były tak stylowo dobrane, iż większość ludzi było przekonanych iż pochodzą z epoki, na którą były tylko stylizowane. Nie pojmuję dlaczego je wymieniono. Powodu wymiany obecnych też nie rozumiem.

W sprawie dosadzania pięciu drzew przed frontem ratusza, też się całkowicie z panią plastyk zgadzam. Zwolenników nasadzania drzew gdzie tylko jest na to miejsce, zachęcam aby częściej się przechadzali do Parku Miejskiego, a nie zasłaniali piękno naszej architektury. Rynki zostały stworzone dla innych celów i na zieleń nie było tam miejsca. Pozostawmy rynek rynkiem i nie zamieniajmy go w zielony skwer jak uczyniły to Opatówek, Turek i Chocz. Od uzupełniania zieleni na rynku są sezonowe kwiatony, których w mojej wizualizacji nie umieściłem, bo jest oczywistym że mają być. Mają się stylistycznie komponować z małym, ale bardzo eleganckim klombem kwiatowym, jaki na rynku już jest ale go nie widać, ponieważ znajduje się on na patio ratusza jako podstawa oryginalnego posągu Kwiaciarki z parku. Ponadto, na rynku rośnie siedemnaście drzew i nie widzę potrzeby dosadzania kolejnych pięciu, zwłaszcza przed frontową elewacją ratusza, która ma być tłem dla przedstawionej przeze mnie, a nieistniejącej w wariancie miejskim osi widokowej. Mam wrażenie że władze miasta powołały urząd plastyka miejskiego tylko po to, żeby się nazywało że taki ktoś jest. Nikomu z decydentów bowiem nie zależy na estetycznym kształtowaniu przestrzeni miasta, skoro nikt z nich nie wsłuchuje się w opinie specjalnie powołanego do tego urzędnika.

Postuluję też o zachowanie ceglanych obmurowań wokół drzew. Są nie tylko estetyczniejsze, ponieważ pozwalają na sezonowe nasadzania w nich kwiatów, ale też przede wszystkim są praktyczniejsze. I tu znów należałoby sobie zadać pytanie dlaczego kiedyś zdecydowano się na takie właśnie rozwiązanie, a nie na ułożenie kratownic wokół pni drzew. Oczywiście nikt sobie tym głowy nie zawraca, bo po co, przecież za kilkanaście lat jak drzewa zaczną te kratownice wypychać w górę i rozpychać na boki, to przecież obecnie rządzących już dawno u władzy nie będzie – niech się martwią następni. Podczas ostatniej przebudowy rynku, ktoś zdecydowanie bardziej myślał.

W sprawie budek handlowych warto by było sięgnąć po stare fotografie Kalisza, na których znaleźć można bardzo ciekawe dwa typy kiosków. Jeden znajdował się przy moście kamiennym, a drugi typ w ilości co najmniej dwóch, znajdował się na Głównym Rynku. Czyż nie byłoby przyjemnie nawiązać do starych rozwiązań i stylów jakie funkcjonowały kiedyś w Kaliszu, zamiast budować coś z głowy, czyli z niczego? Po co tworzyć coś nowego stylem odbiegającym od tego co już tu kiedyś było? Zamiast coś wymyślać, należy najpierw sięgnąć do historii.

Maszty z flagami Polski i Ziemi Kaliskiej z wizualizacji miejskiej usunąłem. Jeśli jest rzeczywiście potrzeba ich ustawienia, to nie w miejscu w którym kolidować będą z okazjonalnie ustawianą sceną. Mogą zostać ustawione nieco dalej, w osi nieodtwarzanej jezdni, jaka miała być według planów władz miasta wybudowana przed ratuszem.

Jestem zwolennikiem i gorącym orędownikiem fontanny jaką wielokrotnie widziałem na własne oczy i za każdym razem cieszy mnie tak samo. Cóż w niej takiego wyjątkowego? Skala wielkości. Duża wysokość tryskającej wody i duże odstępy pomiędzy dyszami, dzięki czemu można po tej fontannie w miarę swobodnie się poruszać. Jedynie podczas najwyższego stanu pracy pomp można troszkę się zmoczyć – i na tym właśnie polega cała zabawa, bo nie wiadomo kiedy to nastąpi. Oczywiście każda z dysz jest indywidualnie podświetlana a praca pomp sterowana jest w taki sposób, że uzyskuje się czasem zdumiewające i zmieniające się jak w kalejdoskopie kombinacje wizualne, nie wyłączając z tego fali meksykańskiej. Fontanna na dziedzińcu Somerset House w Londynie – bo to o niej mowa – jest zaliczana do jednej z trzynastu najbardziej olśniewających fontann na świecie!

Czy nas na to stać? Ależ tak! Zamiast dwudziesto trzy dyszowej fontanny ustawionej w jakże nieefektownych dwóch rzędach, wystarczy dodać siedemnaście dysz i ustawić je w układzie pięć rzędów na osiem. Te siedemnaście dysz można sfinansować z pieniędzy jakie można zaoszczędzić na niewymienianiu latarni na rynku i na nie eksponowaniu ukrytej trzy metry pod ziemią „dziury”. Natomiast z pieniędzy przeznaczonych na powiększanie i w ogóle odtwarzanie klombu, można zrealizować mały klomb z posągiem Kalisii. Wszystko się równoważy. A gdyby nawet miałoby to być ciut drożej, to uważam że i tak warto.

Podsumowując: jest klomb – mały, ale jest. Jest wyjątkowa fontanna, są osie widokowe, jest bardzo duża przestrzeń ludyczna (po wyłączeniu fontanny), jest uporządkowana przestrzeń gastronomiczna z symetrycznie rozłożonymi parasolami. Jest atrakcyjnie, estetycznie, symetrycznie i w przeciwieństwie do wersji miasta jest umiar – ogólnie ład i porządek.

Tylko czy naprawdę ktoś w ratuszu poza urzędnikami z Wydziału Rewitalizacji to czyta? Mam wrażenie, że te konsultacje tak samo są przez władze poważnie traktowane jak opinia plastyka miejskiego. Czyli zostanie zrealizowane to, co władza już sobie dawno wymyśliła. A szkoda, bo prezydent w filmiku zachęcającym do udziału w tych konsultacjach mówił, że „to dziś decydujemy jak będzie wyglądało serce miasta, czy będzie tylko piękne, czy będzie piękne, funkcjonalne (…) i gdzie będziemy chcieli spędzać wolny czas”. Właśnie o to drugie zabiegam Panie Prezydencie. A rynek według projektu jaki przygotowało miasto, będzie daleki nawet od tego pierwszego.

Jacek Kłokocki

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować